Dziedzictwo
Przed Gietrzwałdem - Podlasie
Zanim doszło do objawień w Gietrzwałdzie w 1877 r., Maryja przyszła do cierpiących w obronie swej wiary unitów podlaskich w Jabłoniu i Sworach, a w 1889 r. objawiła się w Kornicy - przypomina historyk dr Józef Geresz.
Książka „Przed i po Gietrzwałdzie. Objawienia Maryjne na Płd. Podlasiu w II połowie XIX wieku” szczegółowo przypomina nam wydarzenia słabo lub w ogóle nieznane. Jabłoń (powiat parczewski), Swory (powiat bialski) i Kornica (powiat łosicki) stały się miejscami nadzwyczajnych wydarzeń. Ich tłem było prześladowanie unitów niegodzących się na przejście na prawosławie.
Pani w bieli
W roku 1874 r. Jabłoń spłynął unicką krwią. 29 października hr. Jadwiga Łubieńska zapisała m.in.: „W Jabłoniu stoi wojsko. Spędzono włościan ze wsi naszej i wszystkich wsi okolicznych, aby nawrócić na religię [prawosławną - red.]. Wszyscy odmówili. Mężów, kobiety i dzieci «opornych» kolejno kładą na śniegu i biją do krwi, do połamania kości”.
Wiosną 1875 r. w Jabłoniu doszło do serii niezwykłych zdarzeń. Stojącą na polu bądź unoszącą się nad nim „w wielkiej jasności” kobiecą postać widziały w kwietniu i maju dzieci. Cudowne widzenie powtarzało się. Pieszo i furmankami zaczęli przybywać ludzie. Widziana była to kobieta w bieli z dzieciątkiem na ręku, to biskup, to znów trzy serca. Postać biskupa między dwoma chorągwiami zobaczył nawet rządca Kazimierza Łubieńskiego Schenke, Niemiec. Ze względu na tłumy ludzi koczujących tutaj - wg K. Kraszewskiego liczące do 6 tys. ludzi, Rosjanie kazali miejsce objawienia zaorać. Strzegli go nawet, ale nic to nie pomogło.
Ślady stóp
Począwszy od 1874 r., przez siedem lat parafia Swory była przedmiotem ustawicznego i wyjątkowego prześladowania ze strony Rosjan. Moskale postanowili zmusić tutejszych unitów do uległości, doprowadzając wieś do materialnej ruiny. Dwie sotnie kozackie stały na ich utrzymaniu kilka lat. W końcu maja 1877 r. w studni karczmarza - Żyda pojawiło się światło. Zawołał sąsiadów - unitów. Wszyscy widzieli jasność „wychodzącą” ze studni i udającą się do lasu zwanego Łysochy. Pobiegli tam - część osób widziała na rosochatej sośnie jaśniejącą piękną postać z dzieciątkiem na ręku. Oczywistym było dla nich, że to Matka Boża z małym Jezusem. Zjawisko powtarzało się. Tłumnie przybywających z okolicy ludzi próbowali rozpędzić kozacy, ale bezskutecznie. Ostatni raz Matka Boża ukazała się pod koniec czerwca 1877 r. Powiedziała, że idzie do Gietrzwałdu. Pocieszała, że prześladowania miną. Obiecała też, że wróci za 100 lat i będzie chodzić od chaty do chaty. Na sośnie i na dwóch kamieniach pozostały ślady stóp - duże i małe. Miejsce objawień upamiętnia kapliczka. „Gdy w 1977 r. obraz Matki Bożej Częstochowskiej nawiedzi parafię Swory, tylko nieliczni pamiętali przepowiednię NMP, że za 100 lat będzie chodzić od domu do domu” - odnotował dr Geresz.
„Tam kościół stanie”
W Kornicy już w lipcu 1867 r. doszło do rozlewu unickiej krwi. Apogeum prześladowań nastąpiło na początku grudnia 1874 r., gdy do wsi weszły trzy sotnie piechoty z kozakami. Rozpoczęło się katowanie korniczan.
Latem 1889 r. na łące między Kornicą a Wólką Nosowską, gdzie rosły dwie grusze, ukazała się wielka jasność. Światłość była widoczna nie tylko w Kornicy, ale nawet w Rudce i Wólce Nosowskiej. Przybyli tu ludzie zobaczyli klęczącą Marysię Jaroszuk z Kornicy, która pasła tam krowy. Powiedziała im, że widziała Matkę Bożą, która pocieszała ją: „Gdzie było krwi przelanie, tam kościół stanie”. Pod grusze przybywała ludność - i z ciekawości, i na modlitwę. Przynieśli stół i modlili się jak przy ołtarzu. Wywołało to wściekłość stacjonujących w Nosowie kozaków. Właściciela stołu, Panasiuka, bili najpierw pod gruszą, potem w areszcie w Janowie. Ojciec Marysi próbował rozgonić gromadzących się ludzi, ale nagle stracił władzę w nogach. Marysię także aresztowano. Potem dziewczyna potajemnie uczyła ludzi odmawiać różaniec. Jak wspominała jej siostrzenica - nosiła na szyi różaniec długi do kolan.
W 1907 r. w Kornicy na miejscu kaźni unitów zbudowano kościół.
Ten sam kontekst historyczny
I Gietrzwałd, i cuda podlaskie mają ten sam kontekst historyczny - przekonuje dr J. Geresz, wskazując analogie i różnice dotyczące okoliczności i wydźwięku objawień.
I jedne, i drugie zdarzyły się w okresie prześladowań religijnych. Na Warmii objętej zaborem pruskim - w okresie ograniczenia wpływów Kościoła katolickiego w okresie Kulturkampfu wskutek polityki kanclerza Otto von Bismarcka. Na Podlasiu - podczas prześladowań religijnych Rosji carskiej po powstaniu styczniowym. Tak władze pruskie, jak i rosyjskie negatywnie odniosły się do objawień. W obydwu przypadkach odpowiedzi Matki Bożej - jak i sam fakt jej obecności wśród udręczonej i zniewolonej ludności - przyniosły pocieszenie Polakom.
J. Geresz wskazuje jednak zasadniczą różnicę: „Jeśli jednak objawienia gietrzwałdzkie mogły jeszcze w 1877 r. zostać przez powołaną przez ówczesnego biskupa warmińskiego Filipa Krementa urzędową komisję uznane za autentyczne, to w wypadku objawień na płd. Podlasiu okazało się to niemożliwe. Objawienia gietrzwałdzkie posiadają bogatą dokumentacje kościelną, natomiast podlaskie - żadnej, dlatego nie mogły zostać uznane przez władze duchowne”. Gietrzwałd - jak zauważa - jest jedynym w Polsce i jednym z 12 na świecie miejscem objawień Maryjnych uznanych przez Watykan za autentyczne.
O ile informacje o objawieniach w Jabłoniu zostały częściowo zapisane przez unickiego kapłana Jana Bojarskiego w publikacji wydanej we Lwowie w 1878 r. i w rękopiśmiennej kronice Kajetana Kraszewskiego z Romanowa, to objawienia w parafii Swory i Kornicy znane są tylko z tradycji ustnej.
Maryja zapewniała o swoim wsparciu
Najważniejsze było to, że Matka Boża ukazywała się ludziom prześladowanym, gnębionym, jak gdyby zapewniała o swym wsparciu - ocenia J. Geresz
W opinii autora publikacji objawienia umacniały w wierze, nadziei i miłości, także w zmaganiach o zachowanie katolicyzmu wśród wyznawców unii, którzy - w myśl rozkazu carskiego - byli systematycznie poddawani rusyfikacji. „Unici podlascy okazali się strażnikami wiary katolickiej, obrońcami sprawy Bożej i to w objawieniach niejako zostało potwierdzone i umocnione, Rząd rosyjski chciał wprowadzić zamęt i chaos w umysłach i sumieniu, zatrzeć prawdę. Unici, nie mając siły militarnej, uzyskali wyraźną pomoc z góry, wprost z nieba. Ukazująca się Matka Boża okazała się nie tylko Matką Podlasia, ale i Matką Ojczyzny. Przesłanie Jej brzmiało: Polska nie zwycięży bronią, ale modlitwą, pokutą, drogą krzyżową, miłością bliźniego, nawet nieprzyjaciela i wroga. Zwycięży różańcem”.
Historyk, wnikliwie przyglądając się owocom tego szczególnego „poparcia”, jakiego udzieliła im Maryja, stwierdza, że objawienia stały się źródłem otuchy i nadziei dla wszystkich, którzy doznawali udręki i smutku z powodu różnorakich doświadczeń osobistych, rodzinnych, a nawet narodowych. Przyznaje: większość z nich chciała zachowywać, tak jak i sąsiedzi, polskiego ducha w myśleniu i działaniu, polskiej kultury budowanej przez wieki na fundamencie umiłowania Boga i bliźniego. Najbardziej wymownym dowodem obecności Maryi wśród swoich dzieci są kościoły katolickie w Jabłoniu, Sworach, Kornicy i wielu innych miejscach Podlasia. „Za to winniśmy Jej wdzięczność. Choć nastały nowe czasy, słowa Maryi nie przestają podnosić na duchu i są wciąż aktualne” - zaznacza J. Geresz.
Józef Geresz, Przed i po Gietrzwałdzie. Objawienia Maryjne na Płd. Podlasiu w II połowie XIX wieku, Poligraf, Międzyrzec Podlaski 2018 r.