Wywiady
Przemienieni wzrokiem Matki
W Święto Przemienienia Pańskiego po raz kolejny z Krakowa wyruszyła Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę. O radościach i trudach pątniczej drogi rozmawiamy z o. Łukaszem Buksą OFM, który od wielu lat prowadzi franciszkańską grupę 7, a część szlaku pielgrzymkowego pokonuje na deskorolce.
Łukasz Kaczyński: Jak Ojciec sądzi, dlaczego ludzie decydują się, by pielgrzymować do Częstochowy?
O. Łukasz Buksa OFM: Jest kilka aspektów pielgrzymowania. Przede wszystkim każdy pielgrzym idzie w swojej intencji. Wędruje również z pewnym darem, który ma w sobie i który może ofiarować drugiemu. I po prostu zadziwia mnie to, co obserwuję wśród ludzi, którzy pielgrzymują.
Ł.K.: Co to znaczy?
O.Ł.B.: Osoby, które podejmują ten trud naprawdę są Bożymi szaleńcami. Przecież idą sześć dni w spiekocie, skwarze, czasem ulewie i na pewno w ogromnym zmęczeniu. A po co? Po to, żeby spotkać się na szczycie Jasnej Góry z oczyma Matki, a to zetknięcie się z Jej wzrokiem trwa raptem 3 minuty. A mimo to może przemienić życie, czyli to wszystko, co pielgrzymi niosą - bagaż życia, codzienności, tych rzeczy, które powodują, że często nie chce się rano wstać z łóżka. To niezwykła duchowa transformacja.
Ł.K.: A przez co dokładnie odbywa się ta przemiana?
O.Ł.B.: To jest zintensyfikowane kilka dni trudu, które dodatkowo są ubogacone poczuciem obecności Boga, Maryi i drugiego człowieka. Tego nie można ominąć i nie można przejść pielgrzymki bez wejścia w tę tajemnicę. Takie doświadczenie dodaje sił, umożliwia odkrycie, że Bóg naprawdę jest wokół nas, zwłaszcza w bliźnim oraz sprawia, że człowiek potrafi wejść w siebie i spojrzeć z refleksją, w prawdzie i na spokojnie na swoje dotychczasowe plany i pragnienia. A to spojrzenie umacnia się właśnie zetknięciem się ze spojrzeniem Bożej Matki z Częstochowy.
Ł.K. Nie da się ukryć, że pielgrzymowanie jest coraz popularniejsze, prawda?
O.Ł.B.: Tak, jest coraz więcej osób wybierających pątniczy szlak jako formę wypoczynku. Po to, żeby na przykład ubogacić się doświadczeniem innych ludzi – i to zarówno takich, od których można coś zaczerpnąć, jak i takich, którzy potrzebują uwagi i może jakiejś pomocy. To jest właśnie to poczucie braterstwa, które jest niezwykłe i o które trudno we wczasowym kurorcie czy też na zagranicznej wyspie. Co więcej są pątnicy, którzy na drodze na Jasną Górę modlą się lub szukają męża lub dobrej żony - i co istotne często ich tutaj znajdują! To również przyciąga, zwłaszcza młodych.
Ł.K.: Ojciec często jeździ podczas pielgrzymki na deskorolce, a przy wejściu na Jasną Górę jawi się jako „tańczący wulkan energii”? Skąd tyle mocy?
O.Ł.B.: Od Pana Boga! Staram się, by ludzie widzieli, że wiara jest radosna, nawet jeśli w koło są trudy i zmęczenie. Pielgrzymuję od naprawdę bardzo długiego czasu i nie wyobrażam sobie, by nie naładować akumulatorów duchowych właśnie w taki sposób. Po pierwsze przez niezwykłe spotkanie z Bogiem w drodze, na której może Cię spotkać wszystko. To uczy pokory. Po drugie, by spotkać się z Matką Bożą i pielgrzymami. Z Nią, by oddać się w Jej ramiona, a z innymi pątnikami, by uczyć się od nich wzajemnego zrozumienia i otwarcia na osoby, z którymi nam może czasem nie po drodze.
Ł.K.: Jaki był najtrudniejszy moment Ojca na pielgrzymce?
O.Ł.B.: Kiedy użądliła mnie pszczoła, a ja mam uczulenie na ich jad (śmiech). A tak na poważnie, kiedy chcesz pomóc drugiemu, a czasami wprost nie można. To są sytuacje, kiedy musisz naprawdę mocno się zastanowić jak to ogarnąć, jak coś poprowadzić, by dotrzeć czy też może nawet rozeznać, że czegoś w danym momencie nie da się zrobić. A każda sytuacja jest inna i trzeba ją oddawać Panu Bogu i Maryi, której opiekę naprawdę czuć na każdym kroku pątniczego szlaku.
Ł.K.: A kiedy są te najpiękniejsze chwile podczas pielgrzymowania?
O.Ł.B.: Jest ich mnóstwo! A mi w pamięci zawsze zapada ten moment, kiedy wchodzimy na Jasną Górę. Kiedy widzę ludzi, których udało mi się przyprowadzić, którzy razem ze mną podejmowali trud, a ich oblicza mimo wszystko jaśnieją niezwykłym pięknem i są rzeczywiście przemienione. To wynagradza każdy trud, nerwy, bóle czy też emocje. Zawsze kiedy już wracam autobusem z Częstochowy do Krakowa i przypominam sobie twarze pielgrzymów, myślę sobie, że to niezwykłe, bo Święto Przemienienia Pańskiego, w które ta pielgrzymka wyrusza na Jasną Górę, naprawdę wydarza się przez te kilka dni w sercach wszystkich, którzy w niej uczestniczą.