Kulturalnie
Requiem – ponowne otwarcie
Marc Minkowski zaskakiwał nas już niecodziennymi odczytaniami m.in. utworów Bacha i „Wielkiej Mszy c-moll” Mozarta. Niecodziennymi, ale zawsze frapującymi, wywołującymi dyskusje – gdyż otwierającymi nowe przestrzenie interpretacyjne. Teraz na jego pulpit trafia dzieło najbardziej sztandarowe, jakie można sobie wyobrazić. I w tym samym stopniu genialne. „Requiem” Mozarta.
„Requiem” to utwór, który nie potrzebuje rekomendacji. Stawia natomiast pytania. Mozart, jak głosi najpowszechniejsza wiedza muzykologiczna, nie zdążył go ukończyć. Dokładniej: zmarł, gdy powstały tylko pierwsze części (w formie zaawansowanego szkicu – głosów wokalnych z linią basu), aż do „Lacrimosa”, która urywa się po ośmiu taktach. Powstał więc początek, połowa sekwencji „Dies Irae”, i „Offertorium”; końcowa fuga została powtórzona na wzór początkowej – ponoć wedle życzenia kompozytora. Dokonał tego Franz Xaver Süssmayr, nie najbardziej lotny z uczniów Mozarta, blisko jednak związany z kompozytorem w ostatnich miesiącach życia. Mimo to Konstancja, wdowa po Wolfgangu Amadeuszu, zwlekała z powierzeniem mu ukończenia kompozycji swego męża. Pierw spróbowała bardziej obiecującego wariantu: pozostawione przez Mozarta materiały oddała Josephowi Leopoldowi Eyblerowi. Szanowany twórca, zarazem bardzo oddany Mozartowi przyjaciel, wycofał się jednak, najwyraźniej nie czując się na siłach, by poprowadzić muzykę dalej, niż zrobił to sam autor „Czarodziejskiego fletu”. Dokonawszy orkiestracji Mozartowskich fragmentów, zwrócił więc Konstancji partyturę – wciąż nieukończoną. A „Requiem” trzeba było dokończyć, bo tylko za pełną kompozycję można było liczyć na dalszą część zapłaty: Mozart przecież przyjął na nią zamówienie od „tajemniczego posłańca”.
Dopiero wówczas dzieło trafiło w ręce Süssmayra. Można zaryzykować stwierdzenie, że ten wykonał swoją pracę lepiej, niż potrafił: najwyraźniej posługiwał się koncepcjami Mozarta, gdyż jego własne utwory nie sugerują, że mógłby je napisać ktoś, kto uważał się za autora choćby samego „Benedictus” z „Requiem”. Na nieadekwatność pewnych pomysłów zwracał uwagę już współczesny kompozytorowi Anton Herzog, twierdząc, że sam Mozart z pewnością nie umieściłby w mszy żałobnej „Sanctus” w D-dur, a w nim kotłów. Nie ta okazja.
Może więc naprawić błędy? Np. sięgnąć po orkiestrację Eyblera, i poprawić resztę w duchu Mozarta? Takie zadanie postawił przed sobą jeden z największych badaczy i edytorów muzyki klasycyzmu – H. C. Robbins Landon. W przeciwieństwie do kilku innych redaktorów Robbins Landon dokonał właściwie możliwie najlepszej kompilacji najwcześniejszych wariantów: Eyblera, Süssmayra i Freystädtlera, rozjaśniając paletę instrumentacji i nadając jej bardziej mozartowskiego charakteru. To właśnie będzie wersja, którą usłyszymy w Wielki Piątek w wykonaniu Les Musiciens du Louvre Grenoble i Cor de Cambra del Palau de la Música Catalana z Barcelony, pod dyrekcją Marca Minkowskiego.
Znana muzyka – w nowym brzmieniu. Dzieło otwarte otwiera się po raz kolejny. I, rzecz jasna, nie ostatni, bo nigdy nie dojdziemy ostatecznego, właściwego brzmienia – do tego potrzebowalibyśmy samego Mozarta. „Requiem”, dominująca pozycja koncertu, uzupełnione zostanie innymi, dobranymi pod kątem wielkopiątkowego wieczoru, utworami autora „Don Giovanniego”.
Informacje o biletach i zasadach zakupu na www.misteriapaschalia.com.
Organizatorami festiwalu Misteria Paschalia 2016 są: Miasto Kraków, Krakowskie Biuro Festiwalowe i Program 2 Polskiego Radia.