Komentarze
Rezultaty konwencji
Sejm przyjął ustawę o ratyfikacji Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Co to może oznaczać dla każdego z nas?
Decyzja Sejmu nie kończy procesu zatwierdzania ustawy. Trafi ona teraz do senatorów, którzy mogą przyjąć ją bez zmian, wprowadzić poprawki albo odrzucić w całości. Jeżeli Senat przyjmie dokument, ostateczną decyzję podejmie prezydent Bronisław Komorowski. Prezydent może ustawę podpisać, nie zgodzić się na jej podpisanie (zawetować) albo zlecić Trybunałowi Konstytucyjnemu zbadanie, czy konwencja jest zgodna z polską konstytucją.
Rodzice muszą się zgodzić
W jaki sposób możemy odczuć skutki podpisania konwencji przez prezydenta? Przede wszystkim dotknie nas to jako rodziny. Może być tak, że poprzez działania społeczne, kulturalne i edukacyjne my i nasze dzieci będziemy uczeni, że wyrażanie siebie jako kobieta i mężczyzna, żona i mąż, mama i tata jest zachowaniem niewłaściwym. – Tak konwencja wydaje się rozumieć stereotypowe role społeczne. Jej art. 12 zobowiązuje państwo do ich wykorzeniania – wyjaśnia dr Joanna Banasiuk, prawnik, redaktor materiałów diagnozujących skutki wprowadzenia konwencji w naszym kraju. – Niepokojące jest to, że dokument Rady Europy przewiduje nauczanie o niestereotypowych rolach genderowych na wszystkich szczeblach edukacji: formalnej i nieformalnej, czyli obejmującej także zajęcia sportowe i rekreacyjne – dodaje prawniczka. – Dokument nie daje żadnej możliwości, by rodzice mogli się temu sprzeciwić lub nie posyłać swojego dziecka na zajęcia. Dotyczy to także niezależnych – wydawałoby się – szkół prywatnych czy katolickich.
Kolejny efekt wprowadzenia konwencji: polscy podatnicy, czyli każdy z nas, będą łożyć na utrzymywanie komitetu GREVIO, który będzie monitował wprowadzanie konwencji.
Konwencja nie służy samym kobietom i wprowadza zamieszanie pojęć. W myśl jej przepisów za kobietę będzie uznawany mężczyzna, który wciela się w kobiece role i posługuje kobiecymi atrybutami.
Co jest nie tak?
Teoretycznie, przy wprowadzaniu dokumentu takiej rangi nie powinniśmy mieć wątpliwości, gdyż to oznaczałoby, że przyzwalamy na przemoc wobec kobiet. A wątpliwości jednak są.
Opinie prawne, sporządzone lub zamówione przez Biuro Analiz Sejmowych, mówią jedynie o zgodności niektórych przepisów konwencji z niektórymi przepisami konstytucji. Nie stwierdzają zgodności całkowitej, która jest niezbędna, by w sposób uczciwy wprowadzić konwencję.
Niektórym opiniom można postawić zarzuty formalne, wzbudzające wątpliwość, co do staranności ich sporządzania (przykładowo: autor jednej z opinii sam przyznaje, że ze względów czasowych nie przeanalizował całości dokumentu Rady Europy. W innej opinii mówi się, że słowo „gender” występuje w konwencji raz, podczas gdy pojawia się aż 25 razy).
Ważne też jest, by pamiętać, że nie badamy zgodności polskiej konstytucji z konwencją, ale zgodność konwencji z wypracowaną w polskim kontekście konstytucją.
Możemy coś zrobić
Każdy, kto ma wątpliwości co do wprowadzenia konwencji, może podpisać prośbę do prezydenta państwa, by skierował ustawę do Trybunału. Formularz jest dostępny na stronie: www.protestuj.pl. Podpis można złożyć także na www.antyrodzinna.pl, gdzie sławne kobiety, takie jak Natalia Niemen, prof. Jadwiga Staniszkis, Joanna Najfeld czy Joanna Szczepkowska, wyrażają swój sprzeciw wobec konwencji i wyjaśniają, dlaczego jest ona antyrodzinna.