Książka
"Święci nie zarażają. Siostra Faustyna - ostatnie lata życia"
W tym roku mija dokładnie 80 lat od momentu, gdy Siostra Faustyna przekroczyła bramę Sanatorium Gruźliczego w Krakowie mieszczącego się przy ówczesnych Miejskich Zakładach Sanitarnych (obecny Krakowski Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła II). Spędziła tu osiem miesięcy. Czy 8 miesięcy to dużo? 8 miesięcy z 33 lat życia. 8 miesięcy z 13 lat spędzonych w klasztorze. 8 miesięcy z 5 lat przeżytych w Krakowie. 8 miesięcy w szpitalu.Dokładnie 259 dni. Czekania na narodziny – dla nieba.
Czy w tej szpitalnej separatce leżała w czarnym habicie? Czy zdejmowała biały czepek i czarny welon? Czy poprzez chorobę ktoś dostrzegł w niej młodą, niewiele ponad trzydziestoletnią kobietę? Przecież tak niedawno miała na sobie różową sukieneczkę z falbankami z boku. Włosy do tyłu zaczesane w gruby, jak ręka warkocz. Był czerwiec 1924 roku, gdy z siostrami i koleżanką wybrała się na potańcówkę w dawnym parku Wenecja w Łodzi. „Była bardzo zgrabną i wesołą dziewczyną, i mogła się podobać” – zapamiętała ją siostra Natalia. I zapewne podobała się i to niejednemu. Nawet wtedy, tamtego czerwcowego popołudnia. Ten chłopiec, który poprosił ją do tańca. Kim był?
Czasem jej wygląd był przedmiotem złośliwości: „Piegowata zakonnica”, „Przez sitko opalana”– tak w gniewie myślała o niej jedna z wychowanek. Tego specyficznego blasku jej oczy nabierały także wówczas, w szpitalu. Jeszcze mocniejszego na tle ściągniętej chorobą twarzy. Rozjaśniały się w chwilach objawień, ekstaz, mistycznych zrękowin i zaślubin. Także wówczas, gdy doświadczała daru bilokacji, lewitacji, ukrytych stygmatów, gdy czytała w duszach ludzkich.
Jaka była ta codzienność szpitalna? To właśnie tu, z dala od klasztoru, Siostra Faustyna bywała uparta gdy chciała iść do kapliczki, dyskutowała z lekarzem, w wolnych chwilach szydełkowała, cieszyła się z soku z malin i pomarańczy, zaprzyjaźniła się ze świeckimi pacjentami, narzekała na gadatliwość mężczyzn. Pisała /Dzienniczek/.
A lekarz Siostry Faustyny? Doktor Adam Zylber, który odszedł w niepamięć, bo jego nazwisko zostało pomyłkowo zapisane? Powiedział to jedno zdanie: „Święci nie zarażają”. Całkowicie pozbawione sensu z
punktu widzenia medycznego - przecież przez tyle lat pracy widział, jak potężne żniwo zbierają choroby zakaźne. Lekkomyślnie powiesił obrazek suchotniczki na łóżkiem swojego dziecka. I nie gruźlica zabiła jego rodzinę. I nie dzięki medycynie o nim pamiętamy.
A święci zarażają – tylko w zupełnie inny sposób.
"Dla wielu z nas, także chorych w domach i pacjentów szpitali, może być wskazówką, jak owocnie wykorzystać czas cierpienia i samotności" - napisał Kardynał Franciszek Macharski.
„Książka napisana z pasją, ubogacona wieloma archiwaliami stanowi bardzo cenną pozycję w bibliografii św. Siostry Faustyny" - siostra Elżbieta M. Siepak ZMBM.
Marzena i Marek Florkowscy
Święci nie zarażają. Siostra Faustyna - ostatnie lata życia
MMM, Kraków 2016