Polska
Święto Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Głównym punktem obchodów Święta UKSW była uroczysta sesja Senatu Uczelni z wręczeniem nagród naukowych i państwowych oraz wykładem pt. Stefan Kardynał Wyszyński – święty czy prorok?
Posiedzenie Senatu rozpoczęło się odśpiewaniem hymnu państwowego i powitaniem Księdza Rektora, następnie słowo do zgromadzonych skierował online kardynał Kazimierz Nycz, Wielki Kanclerz Wydziałów Kościelnych UKSW.
– Chciałbym pogratulować Patrona, którego wybraliście nie tak długo po jego śmierci i podziękować wszystkim, którzy dokonali przekształcenia Akademii Teologii Katolickiej w Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Wyrażam również podziękowanie za to, co czynicie dla pamięci jego imienia i znajomości jego świętości – mówił kard. Nycz, zwracając uwagę na znaczenie książki pt. „Droga życia i posługi pasterskiej kardynała Stefana Wyszyńskiego”, którą wydało w ostatnich dniach Wydawnictwo Naukowe UKSW. Monumentalne dzieło, pod redakcją Rektora UKSW ks. prof. Ryszarda Czekalskiego, zawiera zbiór artykułów naukowych kilkudziesięciu autorów z naszego Uniwersytetu oraz przedstawicieli krajowych i zagranicznych ośrodków naukowych. Wielki Kanclerz UKSW zwrócił się z prośbą do całej wspólnoty akademickiej, aby wszyscy troszczyli się zawsze o poziom naukowy, dydaktyczny i społeczny w pracy i studiach na Uniwersytecie, bo „taki Patron zobowiązuje szczególnie”.
Do tych słów-apelu odniósł się Ksiądz Rektor, który w swoim przemówieniu postawił wspólnocie akademickiej pytanie: czy idziemy drogą naszego Patrona i czy dalej chcemy iść tą drogą? Jaką mamy tożsamość? Gdzie jest nasz drogowskaz? Podejmując próbę odpowiedzi Rektor przywołał słowa prymasa Stefana Wyszyńskiego: „Nauka to wielka Pani i trzeba jej służyć na kolanach, cierpliwie i całym życiem! Łatwizna, ułatwienie, protekcja, poparcie, przejście przez ucho igielne niech będą Wam obce”. – Pragnę, aby to wezwanie kardynała Wyszyńskiego stało się dla nas wyzwaniem na najbliższe lata. Lata odkrywania w działalności akademickiej etosu Prymasa Tysiąclecia, jesteśmy bowiem nie tylko depozytariuszami jego testamentu, ale również jego uczniami – podkreślił ks. prof. Czekalski.
Ze słowem do wspólnoty akademickiej zwrócił się także prof. Włodzimierz Bernacki z MEiN, który powiedział m.in.: „Dziękuję Panu Bogu i wszystkim tym, którzy decydowali o powstaniu Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego jako tego miejsca, w którym jest wolność, która ma o wiele większy sens niż tylko wspomniana tu „wolność” niewolników. Dziękuję, że można w sposób swobodny, w zgodzie z własnym sumieniem, i ja jako sekretarz stanu, profesor i katolik, mogę odnajdywać na mapie Polski takie właśnie miejsca”.
Ostatnim punktem uroczystości był wykład o. prof. Zdzisława Kijasa, postulatora generalnego zgromadzenia franciszkanów konwentualnych, który przedstawił sługę Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego jako proroka i świętego. Choć te dwa wymiary osobowości nie zawsze ujawniają się w jednym człowieku, to akurat w przypadku Prymasa Tysiąclecia znakomicie się uzupełniały. W swoim referacie o. Kijas przedstawił obrazowo sylwetkę Patrona UKSW, mówiąc, że pracował przez całe życie z cierpliwością i siłą konia oraz uporem osła, a sam siebie nazywał Domini canis (psem Pana), do obowiązków którego należy „poszczekiwać w Ojczyźnie”. Ojciec profesor uważa, że kard. Wyszyński miał wiele z Jana Chrzciciela, ponieważ „w jego postawie ascetycznej, w jego słowie, nie zawsze i nie dla wszystkich przyjemnym, często zaś gorzkim i bolesnym, kiedy piętnował niesprawiedliwość społeczną, wysuwanie Boga poza margines dziejów, było wiele ze św. Jana Chrzciciela, ostatniego z proroków i największego narodzonego z niewiast”. Także „więzienie upodobniło Stefana Wyszyńskiego do św. Jana, aresztowanego przez króla Heroda, którego skarcił za cudzołóstwo. Wyszyński miał odwagę – w imię obrony Bożego prawa – powiedzieć non possumus, płacąc za to najwyższą cenę”. Swoje życie uczynił służbą, osiągając heroiczność cnót. O. Kijas przypomniał słowa, o których prawdziwości zaświadczyli świadkowie jego świętości: „Władzy nie szukałem i do niej nie dążyłem. Zostałem po prostu zmuszony do spełniania w Kościele obowiązków, które chciałem zamienić na służbę i służenie. Chociaż łatwe to nie jest, w jakimś wymiarze było realizowane. (…) usiłowałem mniej rozkazywać, a więcej prosić. Ratowało mnie to od wyniosłości, która z konieczności wiąże się z pełnieniem władzy i z poczuciem, że się władzę posiada. Nadto doświadczenie pouczyło mnie również, że rozkazując, zyskuję ludzi posłusznych, prosząc zaś, zyskuję przyjaciół, a posiadać władzę i mieć przyjaciół to jest rzecz bardzo trudna. Coś człowiek zawsze traci – albo traci władzę, albo traci przyjaciół”.