Imieniny: Alberta, Janusza, Konrada

Wydarzenia: Światowy Dzień Telewizji

Aktywnie

drogowskazy w tatrach fot. diecezja.pl

Zapraszamy do wspólnego odkrywania szlaków górskich na terenie naszej archidiecezji, które niegdyś przebył Karol Wojtyła – jako młodzieniec, ksiądz, biskup, kardynał a nawet papież. Dziś przemierzymy ulubione góry Jana Pawła II – Tatry. 

 

Wojtyła powracał na tatrzańskie szlaki o każdej porze roku i na każdym etapie swojego powołania. Dolina Chochołowska była jego ulubionym miejscem, a z niej wyruszał m.in. na Grzesia i Rakoń czy Trzydniowiański Wierch.

W Tatry pieszo i na narty

To z bratem Edmundem Lolek Wojtyła po raz pierwszy wędrował po Tatrach. Latem 1932 r. przeszli z Zakopanego przez Zawrat i Dolinę Pięciu Stawów do Morskiego Oka. Wraz ze studentami, w kwietniu 1952 r., wybrał się na krokusy do Doliny Chochołowskiej. Właśnie wtedy narodził się pomysł, by młodzi zwracali się do niego „Wujku”. W styczniu 1953 r. z fizykami udał się na narty; trasa przebiegała z Gubałówki przez Kościelisko do Hali Pisanej. Choć była to pierwsza zimowa jazda ks. Wojtyły od czasów gimnazjum, radził sobie bardzo dobrze.

O jego sprawności i harcie zaświadczył również śp. prof. dr hab. Jerzy Kalinowski, długoletni profesor i dziekan Wydziału Filozoficznego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego oraz przyjaciel kapłana. Wspominał on podejście na Jarząbczy Wierch w 1955 r.: „Pogoda niestety popsuła się i skończyło się na Chochołowskiej. Po Mszy świętej, odprawionej w schronisku na przenośnym ołtarzyku (plecak Wujka był skutkiem tego cięższy niż nasze, toteż nosiliśmy go na zmianę), wyruszyliśmy mimo wszystko. Padał śnieg: duże, mokre płaty. Narty zapadały się głęboko. Szybko miałem tego dosyć. Mówię więc do Karola: «Zjeżdżamy?». A on na to: «Pochodźmy jeszcze przez czas Koronki». Męczymy się więc dalej i modlimy. Po skończeniu ponawiam pytanie: «No co, teraz zjeżdżajmy?». A Karol: «Zmówmy jeszcze Litanię do Najświętszej Maryi Panny». «Wolę liturgię rzymską niż bizantyjską, gdyż krótsza» – odburknąłem. Ale podziwiałem: najpierw, że Karol nie pomylił się ani razu w kolejności wezwań, a potem, że w tym grubym, mokrym, ciężkim śniegu, w którym można było połamać sobie nogi, kręcił nartami jak w maśle. Zazdrościłem mu i sprawności, i siły”.

Górale podzielili się także historią, kiedy to idąc na skróty do kaplicy na Jaszczurówce, bp Wojtyła zgubił się w Dolinie Olczyskiej. Przedzierając się przez las i błoto, natrafił na drwali, których zapytał o drogę. Tłumaczył się: „Jestem księdzem i mam tam Mszę odprawiać”, zaś góral odpowiedział: „Jakbyście byli jako godacie księdzem, to by was diabli po krzakach nie nosili”. Ostatecznie wskazali drogę, a biskup podobno dotarł na czas.

Z pomocą przyszły też Aniela i Maria Chałubińskie, gdy kard. Wojtyła, zjeżdżając na nartach z Kasprowego Wierchu, zgubił swój pamiątkowy brewiarz. Pierwsze, kilkudniowe poszukiwania nie przyniosły rezultatów. Później zgubę znalazła p. Maria i przekazała go goprowcom, prosząc o doręczenie właścicielowi.

Powrócił tam, tym razem w lecie, również jako papież. Podczas pielgrzymki do Ojczyzny w 1997 r., po odwiedzeniu pustelni Brata Alberta na Kalatówkach, Ojciec Święty wyjechał kolejką na Kasprowy Wierch. Podziwiając panoramę, wskazywał laską szczyty i bez problemu wymieniał ich nazwy.

„Ja tu jeszcze do was przyjadę w spokojniejszym czasie”

Chwilę w ukochanych Tatrach Jan Paweł II spędził 23 czerwca 1983 r. Z Krakowa przyleciał helikopterem, który wylądował na Siwej Polanie. Towarzyszyli mu: kard. Franciszek Macharski, ks. Stanisław Nagy, ks. Stanisław Dziwisz, ks. Adam Kubiś, ks. Bronisław Fidelus oraz obstawa rządowa. Wycieczka ta była utrzymana w wielkiej tajemnicy.

Z tego powodu, po dotarciu papieża do schroniska w Dolinie Chochołowskiej, przywitała go jedynie ówczesna kierowniczka, Janina Pawłowska. Tam również odbył krótką rozmowę z Lechem Wałęsą i jego rodziną. Później ubrał buty turystyczne i udał się na spacer wraz z kapłanami oraz obstawą, która szła za nimi w określonej odległości.

Czas wycieczki był ograniczony, dlatego wybrano trasę do Doliny Jarząbczej. Ks. Fidelus wspomina, iż papież rozpoczął wędrówkę słowami: „Tu mogę iść po prawdziwej górskiej drodze z kamieniami. W Castel Gandolfo są także takie ścieżki, ale wszystkie wytapetowane”. Po drodze wstąpili do bacówki Wojciecha Zięby Gala, jednak widok takiego gościa sprawił, że ze stresu górale nie byli zbyt rozmowni.

Pogoda tego dnia jeszcze bardziej podkreślała piękno otoczenia. Po rozmowach z towarzyszami Ojciec Święty, zgodnie z tradycją, wysunął się trochę na przód grupy i w ciszy oraz skupieniu kontynuował swoją wyprawę.

Nad potokiem postanowiono zrobić przerwę. Mimo narzuconych ograniczeń, kapłani starali się, by wycieczka ta choć trochę przypominała te sprzed lat. Dlatego do jedzenia przygotowali kanapki, herbatę i jabłka, które dla Ojca Świętego zostały obrane nożem komandoskim, gdyż nikt nie posiadał innego. Przed wyruszeniem w drogę powrotną, Jan Paweł II zamoczył w strumieniu prawą rękę i przeżegnał się. Gest ten został zapamiętany jako błogosławieństwo dla Tatr.

Wracając do schroniska, jeszcze raz zajrzeli do bacówki. Udało się wówczas porozmawiać o górach i powspominać dawne wędrówki. Górale poczęstowali także gości oscypkiem i żentycą, jednak ochrona zabroniła Ojcu Świętemu próbowania tych smakołyków. Z tego powodu otrzymał sery „na drogę”. Po obiedzie poprosił, by mu je podano, ale ponownie usłyszał odmowę: „Teraz może Ojciec Święty tylko na niego popatrzeć, ale jadł będzie Ojciec Święty dopiero w Rzymie”.

Przed samym odjazdem papieża zawiadomiono personel, że mogą go zobaczyć. J. Pawłowska tak to opisywała: „Wpuszczono nas na schody przed jadalnią i machaliśmy na pożegnanie. Zauważył nas kard. Macharski i zawołał: «Patrzcie, oni mają tam dzieci!». Wtedy papież po prostu uciekł obstawie i podszedł do nas. Wziął jedno z dzieci na rękę (Ewunię Truchan), uśmiechnął się i powiedział z humorem: «Ja tu jeszcze do was przyjadę w spokojniejszym czasie. Pilnujcie mi tych szlaków». Wsiadł do samochodu z kwiatami od nas (21 róż), które sam niósł i długo machał nam ręką na pożegnanie”.

Szlak Papieski z Doliny Chochołowskiej do Doliny Jarząbczej

Trasa ta stała się pierwszym wytyczonym Szlakiem Papieskim w polskich górach. Żółty szlak przebiega wzdłuż czerwonego, prowadzącego z Polany Chochołowskiej na Trzydniowiański Wierch, a kończy się koło pamiątkowej tablicy w Jarząbczej, ustawionej w miejscu, do którego Jan Paweł II dotarł w 1983 r. Tablica znajduje się również na schronisku w Dolinie Chochołowskiej, a na Siwej Polanie umieszczony jest krzyż.

Trasa z Siwej Polany do Doliny Jarząbczej liczy ok. 8 km, a na Trzydniowiański Wierch (1758 m) ok. 10,8 km.

Źródło:
;