Nauczanie
Teologia ciała: 20. „Poznanie” i rodzenie
Najważniejszy cykl katechez Jana Pawła II po raz pierwszy od 40 lat w oryginalnej wersji dźwiękowej. Najpierw streszczenie Jana Pawła II w języku polskim, a natępnie cała katecheza z tłumaczeniem na język polski.
20. „Poznanie” i rodzenie
1 Do całości naszych analiz poświęconych biblijnemu „początkowi”, pragniemy dołączyć jeszcze mały fragment tekstu z czwartego rozdziału Księgi Rodzaju.
Naprzód jednakże należy stwierdzić, że Jezus Chrystus swoje słowa w rozmowie z faryzeuszami (por. Mt 19; Mk 10) — słowa, w których obrębie stale toczą się nasze rozważania — wypowiada w takim kontekście ludzkiego bytowania, w którym śmierć i związane z nią zniszczenia ciała (owo „w proch się obrócisz” z Rdz 3,19) stały się powszechnym udziałem człowieka. Chrystus odwołuje się do „początku”, do pierwotnego wymiaru tajemnicy stworzenia wówczas, gdy ten wymiar został już jak gdyby przełamany przez mysterium iniquitatis, przez grzech, a wraz z nim także przez śmierć: mysterium mortis. Grzech i śmierć weszły w dzieje człowieka niejako przez samo serce tej jedności, jaką „od początku” stanowili mężczyzna i kobieta, stworzeni i wezwani do tego, aby stawać się „jednym ciałem” (Rdz 2,24). Już na samym początku niniejszych rozważań stwierdziliśmy, że Chrystus odwołując się do „początku”, przeprowadza nas niejako przez granicę pierwotnej niewinności człowieka i jego dziedzicznej grzeszności i pozwala nam szukać ciągłości i spójni między tymi dwoma sytuacjami, przez które ukształtował się dramat tego „początku” w objawieniu tajemnicy człowieka historycznemu człowiekowi.
To nas poniekąd uprawnia, aby po analizach związanych ze stanem pierwotnej niewinności przejść do ostatniej jeszcze w tym całokształcie analizy „poznania i rodzenia”. Tematycznie wiąże się ona jak najściślej z błogosławieństwem płodności włączonym w pierwszy opis stworzenia człowieka mężczyzną i niewiastą (Rdz 1,27-28). Historycznie zaś włącza się już w ów horyzont grzechu i śmierci, który (jak uczy Księga Rodzaju, rozdział 3) — wraz z naruszeniem pierwotnego Przymierza ze Stwórcą, zasadniczo zaciążył nad samym poczuciem sensu ludzkiego ciała.
2 W 4 rozdziale Księgi Rodzaju, a więc ciągle jeszcze w obrębie tekstu jahwistycznego, czytamy: „Mężczyzna zbliżył się do swej żony Ewy. A ona poczęła i urodziła Kaina, i rzekła: «Otrzymałam mężczyznę od Pana». A potem urodziła jeszcze Abla, jego brata” (Rdz 4,1-2). Jeśli ten pierwszy fakt zrodzenia człowieka na ziemi wiążemy z „poznaniem”, to z uwagi na charakter dawniejszych przekładów dosłownych, w których „zbliżenie” małżeńskie było określane właśnie jako „poznanie”. W rzeczywistości przekład współczesny brzmi: „mężczyzna zbliżył się do swej żony Ewy”, podczas gdy dawniejsze przekłady miały: „poznał swą żonę”, co zresztą zdaje się ściśle odpowiadać znaczeniu użytego tutaj słowa semickiego jada. Można w tym widzieć ubóstwo archaicznego języka, któremu brakowało wielu wyrażeń na określenie zróżnicowanych faktów. Tym niemniej pozostaje rzeczą znamienną, iż sytuacja, w której mężczyzna i jego żona łączą się ze sobą tak ściśle, że stają się „jednym ciałem”, została określona jako „poznanie”. W ten sposób bowiem z ubóstwa języka zdaje się jakby wyłaniać swoista głębia znaczenia, która właśnie jest konsekwencją wszystkich dotąd rozpatrywanych znaczeń.
3 Wydaje się, że jest to również ważne ze względu na „archetyp” naszego myślenia o człowieku, który jest ciałem, o jego męskości i o jego kobiecości, a więc o jego płciowości. Tak bowiem — przez użyty w Księdze Rodzaju 4,1-2 i często używany w Biblii wyraz „poznanie” — współżycie małżeńskie mężczyzny i kobiety — to, że stają się oni przez dwoistość swojej płci „jednym ciałem” — zostało niejako wprowadzone w wymiar właściwy dla osób. Księga Rodzaju 4,1-2 mówi tylko o „poznaniu” kobiety przez mężczyznę, jakby wskazując na jego przede wszystkim aktywność. Można jednakże mówić o wzajemności tego „poznania”, w którym mężczyzna i kobieta uczestniczą przez swoje ciało i płeć. Dodajmy, że szereg dalszych tekstów biblijnych — choćby w tym samym rozdziale Księgi Rodzaju (por. np. 4,17; 4,25) — również przemawia tym językiem. Aż do słów wypowiedzianych przy zwiastowaniu przez Maryję z Nazaretu: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża” (Łk 1,34; dawniejsze tłumaczenie).
4 Tak więc wraz z tym biblijnym „poznał”, które po raz pierwszy pojawia się w Księdze Rodzaju 4,1-2 stajemy z jednej strony wobec bezpośredniej wymowy ludzkiej intencjonalności (bo ona właściwa jest „poznaniu”), a z drugiej strony wobec całej realności zjednoczenia małżeńskiego, tego współżycia, w którym mężczyzna i kobieta stają się „jednym ciałem”. Biblia, która — może z racji ubóstwa języka — mówi tutaj o „poznaniu”, wskazuje jakby na głębszą istotę realności samego współżycia małżeńskiego. Leży ona na przedłużeniu tych znaczeń, które staramy się analizować od początku w niniejszym studium; leży w istotnym dla człowieka poczuciu sensu swojego ciała. W Księdze Rodzaju 4,1 stając się „jednym ciałem”, mężczyzna i kobieta w szczególny sposób „doświadczają sensu swojego ciała”. Są oni wówczas jakby jednym podmiotem aktu i przeżycia, a przecież w tej jedności pozostają dwoma realnie odrębnymi podmiotami. To zaś już jakoś uprawnia do stwierdzenia, że „mężczyzna poznaje swoją żonę”, czy też że oboje nawzajem „się poznają”. Chodzi o to, że wówczas odsłaniają się wzajemnie przed sobą tą szczególną głębią własnego ludzkiego „ja”, o której stanowi właśnie ich płeć: męskość i kobiecość. Wówczas też w sposób szczególny kobieta jest poznawczo „dana” mężczyźnie, a on jej.
5 Jeśli mamy utrzymać ciągłość w stosunku do dotychczasowych analiz (zwłaszcza tych ostatnich, które ujmują człowieka w wymiarze daru), wypada zauważyć, że wedle Księgi Rodzaju datum i donum idą ze sobą w parze. Jednakże Księga Rodzaju 4,1-2 akcentuje nade wszystko datum. W owym małżeńskim „poznaniu” kobieta jest „dana” mężczyźnie, a on jej, ponieważ ciało i płeć wchodzi bezpośrednio w samą strukturę i treść tego „poznania”. Tak więc realność małżeńskiego zjednoczenia, w którym mężczyzna i kobieta stają się „jednym ciałem”, zawiera w sobie nowe, w pewnym sensie definitywne odkrycie sensu ludzkiego ciała w konstytutywnej dla niego męskości i kobiecości. Czy temu odkryciu czynimy zadość mówiąc w tym przypadku tylko o „współżyciu płciowym”? Wszak mężczyzna, ani kobieta nie są tylko przedmiotem biernie określonym przez swoje ciało i płeć i w ten sposób „przyrodniczo” zdeterminowanym. Owszem, właśnie przez fakt bycia mężczyzną lub kobietą są oni sobą — i są „dani” sobie nawzajem jako jedyny i niepowtarzalny podmiot, jako „ja”, jako osoba. Płeć stanowi nie tylko o somatycznej indywidualności człowieka, ale równocześnie określa jego osobową tożsamość i zarazem osobową konkretność. I właśnie w tej osobowej tożsamości i konkretności, jako niepowtarzalne „ja” kobiece lub męskie, zostaje człowiek „poznany” wówczas, gdy spełniają się słowa Księgi Rodzaju 2,24: „dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swojego i matkę swoją i łączy się ze swoją żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem”. „Poznanie”, o jakim mówi Księga Rodzaju 4,1-2 i wszystkie teksty biblijne, dosięga niejako samych intymnych korzeni tej tożsamości i konkretności, jaką mężczyzna i kobieta zawdzięczają swojej płci. Konkretność ta oznacza jednak zarazem jedyność i niepowtarzalność osoby.
Warto się istotnie zastanowić nad wymową tego tekstu biblijnego, tego jednego słowa „poznał”, które — przy pozornym braku precyzji terminologicznej — pozwala nam zatrzymać się przy tej głębi, przy tym wymiarze, których współczesne, czasem bardzo precyzyjne terminy, właśnie nas pozbawiają.
(5.3.1980)