Imieniny: Zygmunta, Atanazego, Anatola

Wydarzenia: Dzień Flagi RP

Nauczanie

Teologia ciała: 22. Cykl „poznania – rodzenia” i perspektywa śmierci

 fot. Grzegorz Gałązka

Najważniejszy cykl katechez Jana Pawła II po raz pierwszy od 40 lat w oryginalnej wersji dźwiękowej. Najpierw streszczenie Jana Pawła II w języku polskim, a natępnie cała katecheza z tłumaczeniem na język polski.

22. Cykl „poznania – rodzenia” i perspektywa śmierci

1 Dzisiejsze nasze rozważanie jest ostatnie w tym cyklu, w którym staraliśmy się iść za wezwaniem Chrystusa utrwalonym u Mateusza, rozdział 19, w. 3-9, i Marka, rozdział 10, w. 1-12: „Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem” (Mt 19,4-5). Owo zjednoczenie małżeńskie w rozdz. 4, w. 1, Księgi Rodzaju zostało określone jako „poznanie”: „Mężczyzna zbliżył się do swej żony Ewy. A ona poczęła i urodziła […] i rzekła: «Otrzymałam mężczyznę od Pana»” (Rdz 4,1). Staraliśmy się już w poprzednich rozważaniach naświetlić, jaka treść zawiera się w owym biblijnym „poznaniu”. Poznając w ten sposób, człowiek — mężczyzna i niewiasta — nie tylko nadaje nazwę „człowiek” na podobieństwo owych nazw, jakie nadał innym istotom żyjącym (animalia), które przez to niejako wziął w swe posiadanie, ale poznając w tym znaczeniu, o jakim mówi Księga Rodzaju 4,1 (i inne miejsca Biblii) człowiek — mężczyzna i niewiasta — urzeczywistnia to, co nazwa „człowiek” wyraża — urzeczywistnia człowieczeństwo w nowym człowieku. Poniekąd więc urzeczywistnia siebie, to znaczy człowieka, osobę.

2 I w ten sposób zamyka się ów biblijny cykl „poznania – rodzenia”. Cykl poznania ukonstytuowany przez zjednoczenie osób w miłości, która pozwala im się łączyć ze sobą tak ściśle, że stają się jednym ciałem. Księga Rodzaju uświadamia nam pełną prawdę tego cyklu. Człowiek — mężczyzna i kobieta — przez biblijne „poznanie” poczyna i rodzi nowego podobnego sobie, któremu może nadać nazwę „człowiek” (urodziłam człowieka!), przez to samo niejako bierze w posiadanie samo człowieczeństwo, bierze je w posiadanie na nowo. Inaczej jednak niż wziął w posiadanie wszystkie istoty żyjące (animalia), nadając im nazwy. Wówczas bowiem on — człowiek — stał się ich panem, zaczął wypełniać treść podstawowego mandatu Stwórcy: „abyście ziemię […] uczynili sobie poddaną” (Rdz 1,28).

3 Natomiast pierwsza część tego samego mandatu „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię” (Rdz 1,28), kryje w sobie inną treść, na inną też wskazuje prawidłowość. Mężczyzna i kobieta w tym „poznaniu” dającym początek nowej, podobnej do siebie istocie, o której mogą wspólnie powiedzieć: „kość z moich kości i ciało z mego ciała!” (por. Rdz 2,23), zostają niejako wspólnie porwani, wspólnie wzięci w posiadanie przez człowieczeństwo, jakie w tym zjednoczeniu, w tym „poznaniu” wzajemnym chcą sami na nowo wyrazić, na nowo wziąć w posiadanie, wyprowadzając je z siebie, ze swego człowieczeństwa, z przedziwnej męskiej – kobiecej dojrzałości swoich ciał, a wreszcie przez cały ciąg ludzkich poczęć i narodzin od początku — z samej tajemnicy Stworzenia.

4 W tym sensie można owo biblijne „poznanie” tłumaczyć również jako „posiadanie”. Czy można w nim widzieć także jakiś biblijny odpowiednik „erosu”? Zdaje się, iż te dwa kręgi myślowe, te dwa języki — biblijny i platoński — tylko z wielką ostrożnością można wzajemnie tłumaczyć jeden na drugi. Wydaje się natomiast, że w objawieniu pierwotnym nie jest obecna myśl o posiadaniu kobiety przez mężczyznę — czy vice versa — o posiadaniu na sposób przedmiotu. Wiadomo jednak skądinąd, iż na gruncie grzeszności człowieka po grzechu pierworodnym, mężczyzna i kobieta z trudem będą musieli odbudować wzajemny sens bezinteresownego daru. Stanie się to tematem późniejszej naszej analizy.

5 Objawienie ciała zawarte w Księdze Rodzaju, a w szczególności w rozdz. 3, ukazuje z całą przejmującą oczywistością, iż ów tak głęboko ugruntowany w potencjalności ludzkiego ciała cykl poznania – rodzenia poddany został po grzechu prawu cierpienia i prawu śmierci. Bóg mówi do niewiasty: „Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła” (Rdz 3,16), Horyzont śmierci otwiera się nad człowiekiem wraz z ujawnieniem się rodzicielskiego sensu ciała w akcie wzajemnego „poznania” małżonków. Oto pierwszy człowiek – mężczyzna daje swej żonie imię Ewa, „bo ona stała się matką wszystkich żyjących” (Rdz 3,20), wówczas, gdy już usłyszał słowa wyroku, które określają całą perspektywę ludzkiego bytowania „wewnątrz” poznania dobra i zła. Tę perspektywę wyrażają słowa: „Wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty, bo prochem jesteś i w proch się obrócisz” (Rdz 3,19).

Radykalny charakter tego wyroku potwierdza oczywistość doświadczeń całej ziemskiej historii człowieka. Horyzont śmierci rozpościera się nad całą perspektywą ludzkiego życia na ziemi — życia, które zostało włączone w ów pierwotny, biblijny cykl „poznania – rodzenia”. Człowiek, który naruszył przymierze ze swoim Stwórcą zrywając owoc z drzewa poznania dobra i zła, zostaje przez Boga oddzielony od drzewa życia (por. Rdz 3,21): „niechaj teraz nie wyciągnie przypadkiem ręki, aby zerwać owoc także z drzewa życia, zjeść go i żyć na wieki”. W ten sposób życie, dane człowiekowi w tajemnicy stworzenia — dane i nieodebrane, tylko ograniczone granicą poczęć, urodzin i śmierci, a także obciążone perspektywą dziedzicznej grzeszności — zostaje mu niejako na nowo zadane w tym samym wciąż powracającym cyklu. Zdanie: „mężczyzna poznał swoją żonę […], a ona poczęła i urodziła”, jest jakby pieczęcią wyciśniętą w pierwotnym objawieniu ciała na samym „początku” dziejów człowieka na ziemi. Dzieje te kształtują się w swym najbardziej podstawowym wymiarze, kształtują się wciąż na nowo, wciąż niejako „od początku” — przez to samo „poznanie – rodzenie”, o jakim mówi Księga Rodzaju.

6 I tak też każdy człowiek nosi w sobie tajemnicę swojego „początku”, najściślej zespoloną z poczuciem rodzicielskiego sensu ciała. Księga Rodzaju 4,1-2 zdaje się milczeć co do stosunku, jaki zachodzi pomiędzy rodzicielskim a oblubieńczym znaczeniem ciała. Chyba jeszcze nie czas i nie miejsce na to, ażeby rozjaśniać ów stosunek, choć w dalszej analizie wydaje się to nieodzowne. Będzie wówczas trzeba postawić na nowo pytania związane z pojawieniem się u człowieka wstydu ciała, wstydu męskości i kobiecości, którego przedtem nie doświadczał. Jednakże to w tej chwili schodzi jakby na dalszy plan. Na pierwszym planie pozostaje fakt, że „mężczyzna poznał swą żonę […], a ona poczęła i urodziła”. To jest właśnie próg historii człowieka. To jest jej „początek” na ziemi. Na tym progu człowiek jako mężczyzna i kobieta staje z poczuciem rodzicielskiego sensu swego ciała: męskość kryje w sobie znaczenie ojcostwa, kobiecość — macierzyństwa. W imię tego znaczenia Chrystus udzieli kiedyś stanowczej odpowiedzi na pytania stawiane przez faryzeuszów (Mt 13; Mk 10). My zaś wmyślając się w prostą treść tej odpowiedzi staramy się równocześnie odsłonić cały kontekst owego „początku”, do którego odwołał się Chrystus. W nim zapuszcza korzenie teologia ciała.

7 Poczucie sensu ciała, również poczucie rodzicielskiego sensu ciała, styka się w człowieku ze świadomością śmierci, nosi w sobie niejako jej nieuchronny horyzont. A jednak stale powraca w dziejach człowieka cykl „poznania – rodzenia”, w którym życie wciąż się na nowo zmaga z nieodwracalną koniecznością śmierci, wciąż na nowo wyrasta ponad jej perspektywą. Jakby racją tej nieustępliwości życia, która objawia się w „rodzeniu”, było wciąż to samo „poznanie”, gdzie człowiek przekracza samotność swej istoty i wciąż się na nowo zdobywa na jej afirmację w „drugim”. Oboje zaś — mężczyzna i kobieta — w nowym człowieku. W tej zaś afirmacji owo biblijne „poznanie” zdaje się nabierać jeszcze większego wymiaru. Zdaje się włączać w owo „widzenie” samego Boga, którym kończy się pierwszy opis stworzenia człowieka „na obraz Boga”, stworzenia go „mężczyzną i niewiastą”: „widział Bóg, że było dobre […], że było bardzo dobre” (Rdz 1,31). Człowiek, który przez wszystkie doświadczenia swego życia, przez cierpienia, zawody na sobie samym, przez całą swą grzeszność, wreszcie przez nieuchronną perspektywę śmierci stawia wciąż na nowo u początku „rodzenia” — „poznanie”, zdaje się uczestniczyć w tym pierwszym „widzeniu” samego Boga, Boga Stwórcy: „Widział, że było bardzo dobre”. I wciąż na nowo potwierdza prawdę tych słów.

(26.3.1980)

Źródło:
;