Nauczanie
Teologia ciała: 25. Treść etyczna i antropologiczna przykazania „Nie cudzołóż”
Najważniejszy cykl katechez Jana Pawła II po raz pierwszy od 40 lat w oryginalnej wersji dźwiękowej. Najpierw streszczenie Jana Pawła II w języku polskim, a natępnie cała katecheza z tłumaczeniem na język polski.
25. Treść etyczna i antropologiczna przykazania „Nie cudzołóż”
1 Przypomnijmy słowa z Kazania na Górze, do których nawiązujemy w bieżącym ciągu naszych środowych rozważań: „Słyszeliście — mówi Chrystus — że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5,27-28).
Ów człowiek, do którego Jezus tutaj się odwołuje, jest to człowiek „historyczny” — taki, jakiego „początek”, czyli zarazem „prehistorię teologiczną”, śledziliśmy we wcześniejszych analizach. Jest to — bezpośrednio biorąc — ten, który słucha własnymi uszami Kazania na Górze. Wraz z nim jednak każdy inny człowiek jest usytuowany wobec tego momentu historii na wielkim obszarze przeszłości i na równie rozległym obszarze przyszłości. Do tej „przyszłości” w stosunku do Kazania na Górze należy również nasza teraźniejszość, współczesność: jest tym człowiekiem poniekąd „każdy”. Zarówno człowiek przeszłości, jak i człowiek przyszłości może być tym, który zna przykazanie „nie cudzołóż” jako „treść Prawa” (por. Rz 2,22-23), ale może być także tym, o którym w Liście do Rzymian czytamy, iż treść ta tylko „wypisana jest w jego sercu” (por. Rz 2,15).
W świetle przeprowadzonych uprzednio rozważań, jest to ten człowiek, który ze swego „początku” wyniósł określone poczucie sensu ciała, zrodzone naprzód „przed progiem” swych historycznych doświadczeń w samej tajemnicy stworzenia, skoro wyłonił się z niej „jako mężczyzna i kobieta” (Rdz 1,27). Jest to ten człowiek historyczny, który u „początku” swych ziemskich dziejów znalazł się „wewnątrz” poznania dobra i zła, łamiąc pierwotne Przymierze ze swym Stwórcą. Jest to ten człowiek – mężczyzna, który „poznał swoją żonę” (kobietę), i wielokrotnie „poznawał”, a ona „poczynała i rodziła” (por. Rdz 4,1-2) zgodnie z postanowieniem Stwórcy sięgającym jeszcze stanu pierwotnej niewinności (por. Rdz 1,28 oraz 2,24).
2 Do tego właśnie człowieka zwraca się Chrystus w Kazaniu na Górze, w szczególności w słowach Mt 5,27-28. Zwraca się do człowieka określonego momentu historii, a równocześnie do wszystkich ludzi objętych tą samą historią człowieka. Zwraca się — jak już stwierdziliśmy — do człowieka „wewnętrznego”. Słowa Chrystusa mają wyraźną zawartość antropologiczną, dotykają poniekąd tych znaczeń odwiecznych, przez które buduje się „adekwatna” antropologia. Przez swoją etyczną treść słowa te zarazem budują taką antropologię, domagają się niejako, aby człowiek wszedł w swój pełny obraz. Człowiek, który jest „ciałem”, który jako mężczyzna odnosi się przez swoje ciało i płeć do kobiety (na to bowiem wskazuje również zwrot „nie cudzołóż”), winien w świetle tych słów Chrystusa odnaleźć się w swoim wnętrzu, w swoim „sercu”. „Serce” jest tym wymiarem człowieczeństwa, z którym bezpośrednio łączy się poczucie sensu ludzkiego ciała i ład tego poczucia. Chodzi tutaj zarówno o ów sens, który w dawniejszych analizach nazwaliśmy „oblubieńczym”, jak też o ten, który nazwaliśmy „rodzicielskim”. O jaki zaś chodzi ład?
3 Cały obecny rozdział naszych rozważań ma stanowić odpowiedź na to właśnie pytanie — odpowiedź sięgającą nie tylko racji etycznych, ale także antropologicznych, pozostają one bowiem w ścisłym wzajemnym związku. Na razie wypada ustalić wstępne znaczenie tekstu Mt 5,27-28, znaczenie użytych w nim wyrażeń oraz wzajemny stosunek.
Cudzołóstwo, do którego odnosi się wprost i bezpośrednio przykazanie „nie cudzołóż”, oznacza naruszenie tej jedności, przez którą mężczyzna i kobieta tylko jako małżonkowie mogą się ze sobą łączyć tak ściśle, że stają się „jednym ciałem” (Rdz 2,24). Cudzołoży mężczyzna, jeśli łączy się w taki sposób z kobietą, która nie jest jego małżonką, żoną. Cudzołoży też kobieta, jeśli łączy się w taki sposób z mężczyzną, który nie jest jej mężem. Należy wnosić, że owo „cudzołóstwo w sercu”, którego dopuszcza się mężczyzna, gdy „pożądliwie patrzy na kobietę”, oznacza ściśle określony akt wewnętrzny. Jest to pożądanie skierowane w tym wypadku przez mężczyznę w stronę kobiety, która nie jest jego żoną, a zmierzające do tego, aby złączyć się z nią tak, jak z własną żoną, czyli — używając raz jeszcze słów Rdz 2,24 — „tak ściśle, że stają się jednym ciałem”.
Pożądanie takie jako akt wewnętrzny wyzwala się przez zmysł wzroku, przychodzi wraz z patrzeniem, tak jak w wypadku Dawida i Batszeby (por. 2 Sm 11,2), używając przykładu biblijnego. Związek pożądania ze zmysłem wzroku został szczególnie uwydatniony w słowach Chrystusa.
4 Słowa te nie mówią wyraźnie, iż owa kobieta — przedmiot pożądania — jest cudzą żoną, lub też, że nie jest po prostu żoną mężczyzny, który w ten sposób na nią patrzy.
Może być cudzą żoną, może w ogóle nie być związana małżeństwem. Tego należy się raczej domyślać, zwłaszcza na podstawie zwrotu, który to, czego patrzący mężczyzna dopuszcza się „w sercu swoim”, określa właśnie jako „cudzołóstwo”: dopuścił się cudzołóstwa w sercu swoim”. Z tego też należy prawidłowo wnioskować, że takie pożądliwe spojrzenie skierowane w stronę własnej żony nie jest cudzołóstwem „w sercu” — po prostu dlatego, że odnośny akt wewnętrzny mężczyzny odnosi się do kobiety, która jest jego żoną, a więc w stosunku do której „cudzołóstwo” nie może zachodzić! Jeśli współżycie małżeńskie jako akt zewnętrzny, w którym oboje „łączą się ze sobą tak ściśle, że stają się jednym ciałem”, ma pełne pokrycie etyczne w stosunku danego mężczyzny do kobiety będącej jego żoną, to analogiczne pokrycie ma również akt wewnętrzny w tej samej relacji.
5 Tym niemniej owo „pożądanie”, na co wskazuje zwrot „pożądliwie patrzy”, ma swój własny wymiar biblijny i teologiczny, którego nie możemy tutaj nie odsłonić. Jeśli nawet nie odsłania się on wprost i bezpośrednio w tym jednym konkretnym wyrażeniu z Mt 5,27-28, to jednak tkwi bardzo głęboko w całościowym kontekście objawienia ciała. I do tego kontekstu musimy sięgnąć, jeśli to Chrystusowe odwołanie się do „serca”, do człowieka wewnętrznego, ma zabrzmieć całą pełnią prawdy. Sama wypowiedź z Kazania na Górze (Mt 5,27-28) ma przede wszystkim charakter naprowadzający. Chrystus zwraca się w swych słowach bezpośrednio i wprost tylko do mężczyzny jako do tego, który „patrzy pożądliwie” na kobietę. Nie znaczy to jednak, że słowa te swym sensem etycznym nie dosięgają kobiety. Chrystus wyraża się w ten sposób, żeby zilustrować konkretnym przykładem, jak należy rozumieć „wypełnienie Prawa” wedle znaczenia, jakie nadał mu Bóg – Prawodawca, a także jak należy rozumieć owo „obfitowanie sprawiedliwości” w człowieku zachowującym szóste przykazanie Dekalogu. Mówiąc w ten sposób chce, abyśmy nie zatrzymali się na samym przykładzie, ale zrozumieli pełny sens etyczny i antropologiczny tej wypowiedzi. Jeśli posiada ona charakter naprowadzający, to znaczy, że po jej śladach możemy dojść do zrozumienia ogólnie ważnej prawdy o człowieku „historycznym” — ważnej dla teologii ciała. Dalsze etapy rozważań, które kolejno podejmujemy, mają nas do zrozumienia tej prawdy przybliżyć.
(23.4.1980)