Wywiady
To będą zupełnie inne Światowe Dni Młodzieży
Z ks. Marcinem Filarem, duszpasterzem młodzieży i z ks. Michałem Korblem, koordynatorem diecezjalnych przygotowań do ŚDM spotykamy się na paręnaście dni przed wylotem młodzieży z Archidiecezji Krakowskiej do Portugalii. Przed rozpoczęciem 37. Światowych Dni Młodzieży podsumowujemy niemal 3-letni czas przygotowań. Co było największym wyzwaniem i dlaczego spotkanie w Lizbonie będzie zupełnie inne od poprzednich? Na te i inne pytania poszukujemy odpowiedzi w czasie naszej rozmowy.
Wielkimi krokami zbliżamy się do wyjazdu młodzieży na ŚDM. Kiedy rozpoczęliście przygotowania?
Ks. Marcin Filar, diecezjalny duszpasterz młodzieży: Oficjalnie 30 listopada 2019 r. To była sobota przed pierwszą niedzielą Adwentu w Sanktuarium św. Jana Pawła II. Wtedy wystartowaliśmy też z akcją Port M10.
Ks. Michał Korbel, koordynator diecezjalnych przygotowań do ŚDM: Tak, to był oficjalny początek, ale w marcu, po powrocie z Panamy, rozmawialiśmy z abp. Markiem. Podsumowywaliśmy tamten wyjazd, ale to była też rozmowa kształtująca przygotowania pod kątem Lizbony.
Ten czas przygotowań był przedłużany i pełen niepokoju. Najpierw wybuch pandemii koronawirusa, zmiana terminu spotkania, później wybuch wojny w Ukrainie, zmieniający się w ostatnim czasie dynamicznie stan zdrowia Ojca Świętego i ta niepewność czy pojawi się w Lizbonie, czy nie… Jak koordynuje się diecezjalne przygotowania, mając z tyłu głowy niemal cały czas znak zapytania — czy i kiedy portugalski ŚDM się odbędzie?
Ks. Michał: Główną rolę odgrywa nadzieja i zaufanie w to, że to jest Boże dzieło i choćby nie wiadomo co się działo, to i tak się uda. Jest to trudne, bo wiadomo, że wchodzi ten czynnik ludzki, szukania biletów, a ceny w pewnym momencie wariowały, ale jeżeli człowiek wie, że to jest Boże dzieło i, że tylu ludzi się za nie modli, to jest łatwiej, bo nie jest się z tym samemu.
ŚDM w Krakowie, a później spotkanie w Panamie sprawiły, że wytworzył się już chyba pewien model diecezjalnego oczekiwania na kolejne edycje. Czy on zadziałał też tym razem, czy wymagał modyfikacji?
Ks. Marcin: Światowe Dni Młodzieży w Krakowie sprawiły, że kiedy mówi się ludziom w naszej diecezji „ŚDM”, od razu uruchamiają się wspomnienia. Ta edycja jest wyjątkowa, bo jest pierwszą, w której tak licznie uczestniczymy. Wyzwaniem było na pewno to, że minęło już pewne pokolenie od Krakowa. Ci, którzy teraz jadą jako 16-latkowie, wtedy mieli 9 lat. Temat był poza nimi, więc teraz na Światowe Dni Młodzieży jedzie tak naprawdę nowe pokolenie.
Myślę, że wszystkie przeszkody, które pojawiły się po drodze, sprawiły, że wiele rzeczy trzeba było zredefiniować i postawić priorytet na budowanie jedności. Światowe Dni Młodzieży budują jedność. Przypominam sobie taką sytuację, kiedy była premiera oficjalnego hymnu w lutym prawie 2,5 roku temu. Miałem przerwę w lekcjach zdalnych, żeby go odsłuchać. Siedziałem cały dzień przy komputerze. Wszyscy byliśmy przyzwyczajeni do tego, że nie bardzo możemy się ze sobą spotykać, a tutaj nagle otworzyło się takie okienko – Światowe Dni Młodzieży. Wtedy niewyobrażalne było dla nas to, że się spotkamy kiedyś wszyscy w jednym miejscu. Myślę, że są takie punkty wspólne, które się sprawdzają, ale za każdym razem, trzeba szukać trochę nowych rozwiązań.
Czy ta zmiana pokoleniowa, o której mówicie, jest widoczna?
Ks. Michał: Tak, bo nauczanie zdalne, pandemia i to, że młodzi przez pewien czas byli zamknięci, spowodowało, że dla nich inne wartości są teraz priorytetami. Gdzieś tam w tym wszystkim ciągle jest potrzeba szukania wspólnoty, odkrywania jej i drugiego człowieka, co też pokazały nasze „KRoKi” przygotowujące. Kiedy wracaliśmy z ostatniego spotkania w Biskupicach, jeden chłopak z mojej grupy powiedział, że to jest fajne, że on był na tych „KRoKach” i teraz zna się z tymi ludźmi. To nie jest tak, że on jedzie tylko z naszą grupą, ale są ludzie z całej archidiecezji, którzy też jadą i których już poznał. Oni tego potrzebują – czasu z drugim człowiekiem.
Czyli Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie to symbol nadziei po pandemicznej izolacji?
Ks. Michał: Tak i młodzi tego potrzebują. Pewno dlatego też jest naprawdę spore zainteresowanie w archidiecezji. Mimo trudności chcą pojechać, chcą doświadczyć tego Kościoła i tych ludzi, którzy tam na nich czekają. Faktycznie, patrząc z perspektywy, są to, wydaje mi się, już inne Światowe Dni Młodzieży niż te panamskie.
Główne punkty programu podczas ŚDM od lat pozostają niezmienne. Czy to tak optymalna formuła, czy jednak powoli wymaga zmian, związanych z przemianami, jakie zachodzą w społeczeństwie?
Ks. Marcin: Przy tej edycji po raz pierwszy patrzę na Światowe Dni Młodzieży jako na proces przekazywania wiary. Mam doświadczenie tych pielgrzymów, którzy byli bardzo młodzi w Panamie czy Krakowie i patrzyli na starszych. Teraz oni jadą już jako ci starsi w grupie, tłumacząc młodym, jak to będziemy przeżywać, jak to się będzie działo.
Jeśli chodzi o samą strukturę Światowych Dni Młodzieży, ona jest uniwersalna. To, żeby postawić nacisk na czuwanie modlitewne, na adorację Najświętszego Sakramentu, na Mszę św., na drogę krzyżową, na obecność papieża i przez to obecność wspólnoty, to są akcenty, które musimy stawiać niezależnie od kontekstu. My wypełniamy treścią, to, co się dzieje wokół. Sama formuła jest uniwersalna, ale cały czas szukamy tego, jak to zrobić, żeby to było atrakcyjne dla młodych ludzi.
Port M10 – kolejne po Panamskiej 10 dzieło modlitewne, które wpisuje się w nasze diecezjalne przygotowania. Chodzi o to, żeby przypominać młodym, że ŚDM to nie festiwal muzyczny, tylko realne doświadczenie Kościoła?
Ks. Michał: Od początku staraliśmy się pokazać, że wyjazd na Światowe Dni Młodzieży to nie jest wycieczka. To nie są wakacje. To jest pielgrzymka. To było zawsze akcentowane, więc po to ta modlitwa powstała. Przy Panamskiej 10 i teraz przy Porcie M10 staraliśmy się, żeby ci młodzi ludzie przede wszystkim poczuli, że tworzą to wydarzenie głównie przez modlitwę i że w ten sposób uczestniczą w przygotowaniach.
Ks. Marcin: Z resztą dla nas, organizatorów, fajna jest ta świadomość, że tysiące dziesiątków różańca zostało odmówionych. To jest super. To łączy.
Ks. Michał: Tak, to bardzo pomaga.
Ks. Marcin: Za tym idzie szereg inicjatyw modlitewnych w parafiach. Myślę, że nauczyliśmy się tego od Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. To się z tym kojarzy, że młodzież się spotka i nie tylko się bawi, nie tylko się integruje, ale naturalne jest to, że ma wspólną adorację Najświętszego Sakramentu czy Mszę św. i to jest ich własne. Wydaje mi się, z perspektywy duszpasterza młodzieży, że ważne są te inicjatywy, które pokazują młodym, że mają w Kościele coś własnego, coś, co jest nie tylko dla nich, ale też coś, co oni sami kreują.
Tak jak przed Panamą, także przed Lizboną w różnych punktach diecezji odbywały się spotkania. Chodzi oczywiście o „KRoKi do Lizbony”.
Ks. Michał: Tamte spotkania przed Panamą były bardziej, mam wrażenie, informacyjne. Nas przygotowujących się do wyjazdu było też mniej. Tu było wszystko z góry zaplanowane. 10 kroków w konkretnych miejscach i z konkretną datą.
Ks. Marcin: To jest w ogóle fajny kierunek. Ja teraz do Biskupic wziąłem ludzi z mojej oazy, którzy nie jadą na ŚDM, jakby chcieli złapać ten klimat. Wracaliśmy autokarem i dziewczyny z 8. klasy mówią do mnie, że jak będą kolejne „KRoKi” to one na pewno będą na wszystkich (śmiech).
Może to te nagrody? (śmiech)
Ks. Michał: Myślę, że to jest też element, który wpływa na to. Było 8 osób jednak, które uczestniczyły we wszystkich spotkaniach.
Ks. Marcin: Ale są też grupy, które całe brały udział i zawsze ktoś był. Super jest to, że na pewno znamy teraz masę ludzi z różnych grup. Ja te twarze kojarzę, znam je. To tak naprawdę jest zrealizowanie prośby księdza Arcybiskupa jeszcze sprzed ŚDM w Panamie, żebyśmy pojechali tam jako wspólnota.
Co z Waszej perspektywy, jako organizatorów, koordynatorów takie spotkania wnoszą, ułatwiają?
Ks. Marcin: Bardzo dużo ułatwiają. Zupełnie inaczej pracuje się z człowiekiem, z którym chociażby zjadło się jednego pączka na spotkaniu (śmiech).
Ks. Michał: Jest też perspektywa, czyli jak coś się dzieje, są jakieś problemy w grupie, to jest kolejne spotkanie. Wiem, że jeśli komuś czegoś brakuje, to ja się spotkam z tą osobą i jesteśmy w stanie to wtedy rozwiązać. Druga rzecz to jest relacja organizator grupy – uczestnik. Są takie grupy, które tworzą osoby, których wcześniej nie znaliśmy. Te „KRoKi”, kolejne spotkania organizacyjne, też mi pozwalają zobaczyć, kto ze mną jedzie, co to są za ludzie, a oni nabierają śmiałości, że to nie jest jakiś tam ksiądz z sąsiedniej parafii, który robi wyjazd, tylko to jest ks. Michał, którego znam, mam do niego numer telefonu i z którym mogę pogadać, jak coś się dzieje. To dużo ułatwia.
Czyli przede wszystkim ludzie i relacja.
Ks. Michał: Przede wszystkim. To, co mówiłem wcześniej. Pandemia zamknęła, odcięła od relacji i teraz czasami jest problem, z tym że ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać. Brakuje tego, a te spotkania są po to, żeby pokazać, że da się, że można i że to jest wartościowe.
Akcja modlitewna, „KRoKi do Lizbony”, czy kolejnym ważnym punktem na osi czasu przygotowań było stworzenie polskiej wersji hymnu? Jak zrodził się pomysł i co było dla Was najważniejsze w tym projekcie?
Ks. Marcin: Jak słuchałem oficjalnego hymnu, nagranego, co widać na teledysku, w małym gronie, w pustym ze względu na pandemię mieście, miałem takie marzenie, żeby polska wersja była znakiem jedności. Pierwsze spotkanie mieliśmy na Zoomie i zapytaliśmy wtedy Huberta Kowalskiego, ilu trzeba ludzi, żeby takie nagranie miało sens. Powiedział, że ok. 100 osób w chórze i 40 w orkiestrze… w sytuacji, kiedy dozwolone zgromadzenia były do 5 osób (śmiech). Ale stwierdziliśmy, że robimy. Te zjazdy 2 lata temu to było mega doświadczenie duchowe. Taki mocny impuls. „Powietrze już drga” – przetłumaczyliśmy tak tytuł też dlatego, że założenie było takie — od tego momentu we wszystkich 27 diecezjach, które się zaangażowały, zacznie się dziać wokół Światowych Dni Młodzieży. Myślę, że to był w ogóle taki przełomowy moment, że odzyskaliśmy nadzieje, że to spotkanie w Lizbonie jest możliwe i że pojedziemy.
Czy to nie jest trochę tak, że Archidiecezja Krakowa i Kraków, nierozerwalnie związane ze św. Janem Pawłem II, ale też jako organizator spotkania w 2016 r., niosą na swoich barkach większą odpowiedzialność, jeśli chodzi o pielęgnowanie tego ruchu w Polsce? Czy nam z tym dziedzictwem, które ma Kościół krakowski, jest łatwiej czy właśnie trudniej?
Ks. Marcin: To jest ciekawe pytanie. Na pewno to, że Światowe Dni Młodzieży były w Krakowie, ma znaczenie, bo jesteśmy jakoś bardziej przesiąknięci, ale też to, że po prostu dobrze się u nas dzieje w temacie duszpasterstwa młodzieży, tak mi się wydaje. Południe Polski takie jest, że my to po prostu czujemy. I czujemy też Jana Pawła. Jak napisałem w sierpniu rok temu po raz pierwszy do diecezji Porto, że chcemy do nich przyjechać na Dni w Diecezjach, to powiedzieli nam, że to jest dla nich ogromny zaszczyt, że będą mogli gościć pielgrzymów z diecezji, która gościła Światowe Dni Młodzieży i z diecezji, z której wywodzi się św. Jan Paweł II.
Ks. Michał: Nie chce, żeby to źle zabrzmiało, ale to jest w pewien sposób znak firmowy archidiecezji – Jan Paweł II i myślę, że w perspektywie przygotowywania różnych inicjatyw siłą rzeczy on jest i powinien być wzorem, który my pokazujemy. Zresztą jest przecież inicjatorem Światowych Dni Młodzieży. Abstrahując od tego, że spotkanie w 2016 r. było w Krakowie, to wszystko, co się wokół ŚDM dzieje, zaczęło się od Jana Pawła i to nie tam w Rzymie, ale już tutaj w Krakowie.
To jest płynność przejścia jego spotkań jako wikariusza, biskupa krakowskiego do perspektywy watykańskiej i ogólnoświatowej. To, że Benedykt XVI i Franciszek kontynuują to, pokazuje, że jest to coś, co jest ważne, wartościowe i co przynosi wiele korzyści. I to nie takich materialnych, bo one nie są tu najważniejsze. Jest to jakieś zobowiązanie dla nas, żeby Jan Paweł II był w podczas Światowych Dni Młodzieży przez Archidiecezję Krakowską promowany. Dzisiaj młodzi, którzy go nie spotkali, niewiele o nim wiedzą, dlatego to spotkanie jest też po to m.in., żeby tego Jana Pawła im pokazać.
Ks. Marcin: I powiedzieć, że to jest jego pomysł, że my jesteśmy w tym miejscu razem. Taka jest prawda.
Może więc te Światowe Dni Młodzieży, w których uczestniczyć będą po raz pierwszy ci, którzy w ogóle go nie widzieli, nie pamiętają, czyli nie patrzą na postać Jana Pawła II przez pryzmat emocji i sentymentu, są najlepszą możliwą okazją, żeby pokazać im świętego, który był naprawdę człowiekiem z krwi i kości?
Ks. Marcin: Myślę, że św. Jan Paweł II jest w ogóle do odkrycia w tym sensie, że pokolenie naszych rodziców ma bardzo sklejone przeżywanie duchowe i patriotyczne. Obecne pokolenie tego nie łączy. Mamy do odkrycia papieża, który prowadzi do modlitwy, który wierzył w młodzież.
Myślę, że naszą misją na te Światowe Dni Młodzieży jest też to, żeby po prostu być dumnymi z Jana Pawła II.
To w tym roku może być szczególnie ważne, ale jednocześnie niezwykle trudne. Wydaje mi się, że przez wielu tych młodych powiedzenie „Jestem dumny z Jana Pawła” w kontekście, w jakim się obecnie znajdujemy, może być naprawdę aktem bardzo dużej odwagi.
Ks. Marcin: Jestem przekonany, że niezwykłym doświadczeniem dla naszych pielgrzymów będzie to, że spotkają się z młodymi z różnych krajów i zobaczą, że są przyjmowani tak, bo „wy jesteście od Jana Pawła”, to będzie bardzo ważne dla nich. Zupełnie inna perspektywa niż mają tutaj w kraju.
Ks. Michał: Ważne jest na pewno to, że zobaczą, że nie są w tym sami, że może nie znają Jana Pawła II, ale mogą go poznać. Że to był człowiek, do którego zawsze można było podejść i porozmawiać, który miał wady, który miał zalety i to, co Marcin mówi, pojadą i zobaczą, że Jan Paweł II przyniesie pozytywne reakcje.
Razem z młodymi w Portugalii będą też abp Marek Jędraszewski i bp Robert Chrząszcz. Czy dla młodzieży to ważne? Ta świadomość, ze pasterze diecezji chcą im towarzyszyć, że nie zostawiają ich samych sobie?
Ks. Marcin: To jest zdecydowanie wyjątkowe.
Ks. Michał: Patrząc z perspektywy Panamy, arcybiskup bardzo dobrze odnalazł się w tym gronie. On tam spędził bardzo dobry czas i z tymi młodymi dużo rozmawiał. Dla młodzieży to jest ważne. Bp Robert to, nie umniejszając, jest „ich człowiek”. On był z nimi na 9 z 10 „KRoKów do Lizbony”. Nie wstydzą się już, podchodzą do niego i rozmawiają. To jest bardzo ważne, że biskupi tych młodych nie zostawiają, tylko jadą z nimi.
Ks. Marcin: Jeżeli biskup diecezjalny jedzie ze swoimi pielgrzymami, żeby razem przeżywać Światowe Dni Młodzieży, to pokazuje im, że są ważni. I tak się czujemy. Dużo cenniejsze niż wiele listów, czy słów wypowiedzianych z ambony, jest to, że biskup przy nich jest i pokazuje, że jest nimi zainteresowany.
W jaki sposób wyjeżdżających do Portugalii mogą wspierać ci, który z różnych przyczyn zostają tutaj?
Ks. Marcin: Wiemy, że dawniej bywały wydarzenia tutaj na miejscu, ale my od lat mamy lokalny sposób pielgrzymowania, czyli Pieszą Pielgrzymkę Krakowską na Jasną Górę. Ja widzę tutaj łączność. Z resztą mamy grupę, która będzie szła w duchu wdzięczności za Światowe Dni Młodzieży – młodzieżową „Trzynastka”. Zachęcamy tych, którzy zostają w Polsce, żeby pielgrzymowali właśnie w ten sposób, w duchu jedności. Poza tym będziemy wdzięczni za każde duchowe wsparcie. Zapraszamy też do śledzenia mediów Archidiecezji Krakowskiej i Duszpasterstwa Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej. Piękną praktyką pielgrzymkową jest też to, żeby grupom przesyłać intencje.
Do wyjazdu zostało już naprawdę niewiele i pewnie zaraz w wielu domach zacznie się pakowanie. O czym nie mogą zapomnieć uczestnicy? Co każdy powinien mieć w walizce, żeby bezpiecznie przeżyć ten czas?
Ks. Michał: Z takich technicznych rzeczy to na pewno nakrycia głowy, kremy z filtrem, które pomogą ochronić się przed słońcem. Trzeba mieć perspektywę tego, że przynajmniej jedna noc jest pod gołym niebem, więc trzeba pamiętać też o karimacie, kocu czy czymś, czym się można nakryć.
Ks. Marcin: Na tej liście nie można też zapomnieć o ładowarce i powerbanku. No i pamiątki do wymiany. Część będziemy zapewniać, ale warto pomyśleć o gospodarzach. Mieliśmy spotkanie w Lizbonie i powiedziano nam dokładnie to samo, co przed Panamą: „Jeśli chcecie brać słodycze to śliwki w czekoladzie, albo ptasie mleczko” (śmiech). Poza tym takie rzeczy, które jak najbardziej akcentują Polskę, Kraków i to, co jest dla nas ważne. Wszystko to, czym można się łatwo wymienić i na siebie założyć, tzn. opaski, wisiorki, przypinki, breloczki, itd.
Ks. Michał: Na liście umieściłbym też kieszonkowe radio, które pozwoli słuchać tłumaczenia. Dobrą rzeczą jest też latarka, np. czołówka. To też może się przydać.
Ks. Marcin: Trzeba też pamiętać o tym, że, mimo że to będzie ciepły klimat, będziemy w kościołach, więc warto mieć to z tyłu głowy przy wyborze garderoby.
Na koniec pytanie do Was osobiście. Wiele miesięcy przygotowań, pracy, ustaleń, także tych trudnych momentów za Wami. Czego Wy, Księże Marcinie, Księże Michale, chcecie doświadczyć w Lizbonie?
Ks. Marcin: Ja na pewno chciałbym tam doświadczyć radości i entuzjazmu w wierze. Takie wydarzenia są dla nas bardzo ważne, żeby dawać poczucie, że jesteśmy częścią wspólnoty, która jest wielka, piękna i odważna. Chce nazbierać takich doświadczeń radości i jedności.
Ks. Michał: To jest ważne to, co Marcin mówi… Co jest dla mnie istotne, to oprócz tego, że jestem księdzem, to jestem też człowiekiem, który ma swoje doświadczenia, problemy, który ma swoje patrzenie na różne rzeczy. Chciałbym podzielić się swoim doświadczeniem, ale też z takiej perspektywy czerpania, z tego, że ci młodzi ludzie są z nami, że oni też swoje rzeczy przeżywają, że też potrafią się tą wiarą dzielić i ja nie jestem w tym sam. Jasne, że głównym źródłem wiary jest Chrystus i to jest niezaprzeczalne, ale Chrystusa odnajdujemy też w drugim człowieku. I to jest ważne, żeby tego Chrystusa w drugim, młodym człowieku doświadczyć.
Pamiętam te historie z Panamy. Prześpiewywanie się, skakanie, radość… To jest coś, co jak człowiek wspomina, to dostaje gęsiej skórki, bo to była perspektywa wiary prostej, czystej, ale łączącej. I takiej wspólnoty ja oczekuję. Tego, że moi młodzi, młodzi z archidiecezji doświadczą tego, zobaczą, że wiarę można przeżywać inaczej, że ja to zobaczę i będziemy próbowali to przełożyć na nasze warunki. To nie jest festiwal, który się kończy, ale to jest miejsce, w którym doświadczymy Chrystusa. Potem przywieziemy go ze sobą i będziemy kontynuować to wszystko tutaj.