Imieniny: Adelii, Klemensa, Felicyty

Wydarzenia: Dzień Licealisty

Wywiady

„Trzy kolory Hioba” – rozmowa Dominiki Jamrozy, koordynatora Sceny Papieskiej z Jarosławem Fedoryszynem, Dyrektorem Naczelnym i Artystycznym Lwowskiego Akademickiego Teatru Woskresinnia, reżyserem i aktorem.


Dominika Jamrozy: W tym roku Lwowski Teatr Woskresinnnia obchodzić będzie jubileusz dwudziestopięciolecia swojego istnienia. Czy może Pan pokusić się o swego rodzaju bilans, chwilę refleksji, podsumowanie działalności tej sceny? Zapewne macie Państwo wiele powodów do dumy. Może warto powiedzieć także o tych planach, które pozostają jeszcze w sferze marzeń….

Jarosław Fedoryszyn: Bezsprzecznie, możemy pochwalić się tym, że na przestrzeni tych lat teatr zdobył sympatię publiczności i krytyków, odnalazł własny, wyrazisty język i konkretną, sceniczną formę. Nastąpiło także otwarcie ukraińskiej publiczności na dramaturgię światową, której wcześniej „nie widziały światła rampy” na Ukrainie. Krok po kroku przybliżaliśmy widowni nasze widzenie teatru i aktora. W stylu Teatru Woskresinnia połączyliśmy tradycję teatru psychologicznego z poszukiwaniami nowoczesnych form wyrazu. Dzisiaj Woskresinnia to jeden z najlepszych zespołów na Ukrainie. Przez dwadzieścia pięć lat działalności Zespół odwiedził trzydzieści cztery kraje, prezentując spektakle sceniczne i uliczne. Na wielu festiwalach byliśmy nagradzani Grand Prix. Teatr Woskresinnia opiera swój repertuar na światowej klasyce, w tym m.in. na utworach A. Strindberga, A. Czechowa, L. Pirandella, H. Pintera, W. Szewczuka, Ł. Ukrainki, S. Sheparda, G. G. Byrona, O. Wilde’a  przygotowanych według moich autorskich scenariuszy. Naszym pragnieniem jest m.in. pokazanie spektaklu „Hiob” w Watykanie. Przedstawienie zagraliśmy prawie czterysta razy w wielu miastach na całym świecie. Marzyliśmy także o tym, by pokazać naszą pracę Papieżowi Janowi Pawłowi II.

DJ: Jest Pan absolwentem Instytutu Teatralnego im. I. Kotliariewskiego w Charkowie, słynnego GITIS-u - Moskiewskiego Instytutu Sztuki Teatralnej oraz warszawskiej Cinema School w klasie Krzysztofa Zanussiego; inicjatorem Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Złoty Lew”, członkiem Międzynarodowych Europejskich Spotkań Teatralnych (IETM) i Events Association (IFEA). Na swojej drodze spotkał Pan zapewne wybitne osobowości teatru, a dzisiaj sam jest Pan autorytetem dla wielu. A ja zapytam jednak przewrotnie: kto był i pozostaje dla Pana Mistrzem zawodu ? Komu najwięcej Pan zawdzięcza?

JF: Większość zawdzięczam swoim nauczycielom: Wsiewołodowi Cwietkowowi, Anatolijowi Efrosowi i  wymienionemu przez Panią - Krzysztofowi Zanussiemu. Bardzo cenię sobie rady Romana Viktyuka, znanego Narodowego Artystę Ukrainy i Rosji, reżysera i aktora. Wdzięczny także jestem moim kolegom-reżyserom z całego świata, których nazwiska trudno tu wyliczyć.

DJ:  W swojej reżyserskiej pracy korzysta Pan z doświadczeń tzw. metody Stanisławskiego i - jak mniemam – także jego wybitnych uczniów, następców. Pańskie spektakle cechuje przemyślana, symboliczna oprawa plastyczna. Czy może Pan „uchylić rąbka tajemnicy” i opowiedzieć o swoim warsztacie? W jaki sposób rozpoczyna Pan pracę nad spektaklem? Jak go buduje „krok po kroku”?

JF: Przestrzeń sceniczna, dla mnie jako reżysera, jest bardzo ważnym elementem składowym każdego widowiska, które realizuję zarówno w Teatrze Woskresinnia, jak i w każdym innym. Poprzez studium przestrzeni wspólnie z moimi współpracownikami-twórcami budujemy klimat spektaklu, tym samym dając aktorowi możliwość wyrażenia się oraz zaprezentowania postaci, którą kreuje. Ostatnio, np. szukaliśmy pawilonu, przestrzeni zupełnie innej niż typowe pudełko sceniczne. W niektórych spektaklach ze względu na budowany nastrój musiałem „zawiesić” aktorów na sznurach, by pracowali w powietrzu. Tak, to sztuczki cyrkowe, ale to także poszukiwanie owej atmosfery czy klimatu, który pozwoli zaistnieć magii teatru. Właśnie dzięki takim eksperymentom nasz Zespół rozpoczął realizację spektakli na zewnątrz, na ulicy. Ulica daje oczywiście inne możliwości, korzystamy z innych „materiałów”. Są nimi żywioły powietrza, wody, ognia. Używamy gigantycznych dekoracji ruchomych lub stabilnych. To wszystko sprawia, że nasze spektakle są widowiskowe… Myślę, że ważne jest też, aby w bogatym obszarze nowoczesnego teatru pamiętać o tym, że najważniejszy w tym wszystkim jest aktor ze swoją energią, biomechaniką oraz widz oddziałujący na niego. Gdy zespolą się scenografia, aktorzy, światło, muzyka i koncepcja reżyserska, to teatr silnie oddziałuje na widza, który może nawet przeżyć katharsis.

 DJ: Poruszeniem tej kwestii chciałam wprowadzić nas w kolejne pytanie. Państwa spektakle oparte są na dobrej literaturze, na dziełach przednich autorów. Wielu z nich Pan już wymienił. Do tego grona należy także Karol Wojtyła i jego dramat „Hiob”, zrealizowany przez Woskresinnia w dwóch odsłonach: scenicznej i plenerowej. W najbliższą sobotę, 11 kwietnia o godz. 20.00 w przestrzeni Sanktuarium Świętego Jana Pawła II obejrzymy tę drugą wersję. Proszę powiedzieć czym „urzekł” Pana tekst napisany w 1940 roku przez dwudziestoletniego Wojtyłę ?

JF: „Jeśli człowiek nie patrzy w niebo, gubi swoją drogę” – te słowa Świętego Jana Pawła II oddają ideę jego „Hioba”. To sztuka o najgłębszej i najważniejszej wartości w naszym życiu: o Wierze, która podtrzymuje nas w najtrudniejszych momentach, o opiece i miłości Boga nad każdym z nas. Ta historia jest uniwersalna, bo to temat biblijny. Hiobowi zabrane zostaje wszystko, co może być najdroższe człowiekowi: bliscy i majątek. Hiob wierzy w Boga, który pomaga mu odzyskać to, co utracił. Pytanie o sens wiary i cierpienia to odwieczne pytanie zadawane przez ludzkość. Nie możemy zrozumieć - tu użyję słów ks. Jana Twardowskiego - że „spadające z obłoków małe i wielkie nieszczęścia potrzebne są do szczęścia”, i że Bóg nigdy nas nie opuszcza, ponieważ „kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno”…

Tekst Wojtyły mnie zaciekawił. Te proste prawdy, wobec których stoi człowiek, i które tworzą „Hioba” chcieliśmy podkreślić i w pewnym sensie „uruchomić”. Poprzez różne asocjacje myślowe tworzyliśmy scenę po scenie i tak powstało widowisko-modlitwa. W życiu każdego człowieka przychodzi taki hiobowy czas, gdy coś traci, coś gubi, ale powinien wtedy zrozumieć, że otrzymuje wówczas „błysk światła”, wiedzę, którą powinien umieć odczytać w swoim życiu.

DJ: To mądre słowa, piękna myśl. Obawiam się, że współczesny człowiek, zabiegany codziennością, nieustanną walką o byt, w sytuacji życiowego kryzysu może nie umieć odczytać, przeżyć owej „iluminacji”. Wśród ludzi dwudziestego pierwszego wieku chyba niewielu jest Hiobów.

Żyjemy w czasach ubożenia duchowego, intelektualnego. Często, w szeroko rozumianym przekazie, operujemy uproszczeniami graniczącymi z banałem. Być może używam mocnych słów, ale chce by zrozumiał Pan moją intencję. W trudnej sytuacji jest przede wszystkim młode pokolenie, które nie jest przygotowane do odbioru sztuki, będącej swego rodzaju wyzwaniem intelektualnym. Brak wiedzy, ułatwiającej odczytywanie twórczości odwołującej się do wielowiekowej spuścizny kulturowej, to poważny problem. Coraz więcej osób o nim mówi. Mam zatem do Pana prośbę o próbę wskazania źródeł, inspiracji, z których czerpał Pan pracując nad tym spektaklem. Jednym słowem proszę o kilka zdań wstępu, wprowadzenia dla zainteresowanych pełnym odbiorem Państwa propozycji.

JF: To jeden z najważniejszych problemów, które pojawiają się przed rozpoczęciem pracy nad tym tekstem. Jak sprawić, by spektakl odbierany był przez ludzi w różnym wieku? Forma narzuciła ideę i koncepcję widowiska. My, twórcy tego przedstawienia, wybraliśmy jako dominujące trzy kolory: biały, czerwony i czarny, symbolizujące miłość, cierpienie i smutek. Z tymi uczuciami od wieków mierzy się ludzkość, są bliskie każdemu człowiekowi. Do tekstów Karola Wojtyły napisaliśmy chorały i za pomocą środków aktorskich typowych dla teatru fizycznego uczyniliśmy dramat Wojtyły widowiskowym, co pozwala nam przez cały czas utrzymać publiczność w skupieniu. To wszystko, co mogę powiedzieć.

DJ: W 2001 roku odpowiadał Pan za oprawę artystyczną podczas spotkania Jana Pawła II z młodzieżą podczas Jego wizyty na Ukrainie. Czy miał Pan możność spotkania się z Ojcem Świętym? Jeśli tak, jakie to było dla Pana przeżycie?

JF: Tak, odbyło się takie spotkanie. Osobiście z Nim rozmawiałem i otrzymałem Jego błogosławieństwo. Tych emocji nie mogę opisać słowami. To był nadzwyczajny, emanujący światłem Człowiek, z niezwykłą energią, która na długo w nas pozostała. Z tego spotkania z Janem Pawłem II czerpałem potem inspirację podczas przygotowania spektaklu.

DJ: Niestety, nasza rozmowa musi dobiec końca … ale chcę jeszcze zapytać: nad czym aktualnie Państwo pracujecie? Jakiego przedstawienia w repertuarze Lwowskiego Teatru Woskresinnia możemy się wkrótce spodziewać?

JF: Ostatnio odbyła się u nas premiera spektaklu Wolfganga Borcherta „Za drzwiami”. Temat tego przedstawienia związany jest z obecną sytuacją na Ukrainie, z wojną, z tymi bolesnymi doświadczeniami. Ten spektakl to taki współczesny „Hiob”. Kolejną premierą będzie „Mewa” Antoniego Czechowa. Chcemy ją pokazać znowu w plenerze, wizualnie i bez słów. U Czechowa tekst jest bardzo ważny, ale my chcemy w tym przedstawieniu pokazać milczących bohaterów „Mewy”.

DJ: Życzę Państwu, by nowa inscenizacja okazała się sukcesem. A my trzymajmy kciuki, by w te najbliższe dni nad Krakowem zaświeciło słońce. Dziękuję Panu za poświęcony mi czas
i interesującą rozmowę.

Źródło:
;