Imieniny: Cecylii, Wszemily, Stefana

Wydarzenia: Dzień Kredki

Wywiady

W adoracji Najświętszego Sakramentu trzeba być wytrwałym

najświętszy sakrament fot. Aleteia Image Department / flickr.com

O tym, dlaczego modlitwa przed Najświętszym Sakramentem wymaga cierpliwości i czemu jest ona tak istotnym elementem rozwoju duchowego, rozmawiamy z ks. dr. Stanisławem Szczepańcem, przewodniczącym Archidiecezjalnej Komisji ds. Liturgii i Duszpasterstwa Liturgicznego Archidiecezji Krakowskiej i odpowiedzialnym za portal dla adorujących Adoremus.pl.

Łukasz Kaczyński: W czym objawia się coraz większe zainteresowanie wiernych adoracją Najświętszego Sakramentu?
Ks. Stanisław Szczepaniec: - Po liczbie kościołów, które poszerzają czas adoracji. Najwięcej jest takich świątyń, w której adoracja jest przed Mszą św. wieczorną. Bardzo dużo jest też takich kościołów, gdzie adoracja jest całodzienna. Ich regularnie przybywa. Nie było takiego roku na przełomie ostatnich lat, by kilka kościołów do tej listy nie zostało dopisanych. Nie oznacza to, że przez całą dobę tam są tłumy, ale jednak widać, że ludzie przychodzą i poświęcają czas na tę formę modlitwy. W tym sensie możemy mówić z jednej strony o odkrywaniu znaczenia adoracji Najświętszego Sakramentu, a z drugiej, że zmienia się jej styl w stosunku do tego, co było kiedyś.
To znaczy?
- Najczęściej adoracja była dotychczas połączona z jakimś nabożeństwem. Jednak mentalność i podejście wiernych zmienia się i obecnie wielu woli przychodzić na modlitwę indywidualną i samodzielnie zagospodarować czas przed Najświętszym Sakramentem.
Co jest tego powodem? Czy pandemia tutaj miała znaczenie?
- Może trochę, ale nie była jedynym czynnikiem takich zmian. Wiadomo, że bezpieczniej było przyjść w pojedynkę do kościoła, by pomodlić się w mniejszym tłumie. Myślę, że ten proces zaczął się jednak wcześniej. Wśród osób żyjących głębszą wiarą dojrzewa potrzeba osobistej adoracji i bycia przy Bogu. Osoby, które przychodzą na adorację Najświętszego Sakramentu, to ludzie, którzy mają mocną potrzebę realnego spotkania z Bogiem. Widać wyraźnie, że jest ich coraz więcej. Nie rzucają się może na co dzień tak bardzo w oczy, ale w kościołach, gdzie jest całodobowa adoracja, są na pewno zauważalni. Myślę, że wynika to też z przeżywania religijności, począwszy od większego otwarcia na Ducha św., głębokiego rozważania słowa Bożego czy po prostu chęci pobycia z Bogiem.
Czy to nie jest tak, że adoracja Najświętszego Sakramentu niektórym wiernym sprawia trudność? Bo przychodzą do kościoła... i nic się nie dzieje. Klęczą przed Bogiem i muszą postawić na swoją duchowość i swoje przeżywanie tego czasu... 
- Odpowiadając na to pytanie odwołam się do słów św. Jana Pawła II, który podkreślał w liście napisanym na zakończenie Roku Eucharystycznego: "Jak nie czuć potrzeby adorowania i dłuższego trwania przed Jezusem obecnym w Najświętszym Sakramencie?". Dla niego to było niezmiernie ważne - często spędzał w kaplicy bez problemu godzinę i więcej. Dla niektórych jednak nawet 5 minut jest trudnością. Sądzę, że na początku drogi adorowania każdy ma jakieś problemy. Musi przejść i wykształcić w sobie sposób takiego trwania przy Bogu. Dobrze mieć wtedy świadomość, że za tymi wstępnymi trudnościami czeka wyjątkowa relacja z Jezusem. Nie można się zniechęcać i trzeba pracować nad sobą, by adoracja stała się nieodzownym elementem życia duchowego. Ta rzeczywistość jest bardzo bogata, są chwile trudne, są radosne, a czasem warto się przy nich wesprzeć odpowiednimi pomocami. 
Czyli gotowymi modlitwami. A nie ma ksiądz czasem wrażenia, że niektórzy "zagadują" Boga za mocno tekstami z modlitewnika?
- Jeśli chodzi o to, to moim zdaniem - powinniśmy się modlić tak, jak umiemy, a nie tak jak nie umiemy. Jeśli ktoś tak umie się modlić i przez to zbliża się do Boga, to niech to kontynuuje. A może przyjdzie taki czas, że zbliży się jeszcze bardziej i zmniejszy liczbę słów, a zwiększy intesywność patrzenia i przeżywania bliskości z Jezusem ukrytym w Najświętszym Sakramencie.
Dlaczego człowiek wierzący nie powinien omijać adoracji?
- Bo to wyjątkowe spotkanie z Bogiem. I nawet, jeśli ktoś powie, że Pan Bóg jest wszędzie to ta przestrzeń adoracji jest niepowtarzalna. Podchodząc do niej z perspektywy "co mi to daje", możemy stracić Boga z pierwszego miejsca, a postawić tam siebie. Jednak myślę, że trzeba spróbować przychodzić przez co najmniej rok na adorację, by zobaczyć jej prawdziwe skutki. Po 5 spotkaniach i rezygnacji - nie można powiedzieć nic. To wymaga wysiłku na miarę tematu, a on jest wielki. Z czasem jednak rozwój duchowy powinien doprowadzić do myślenia, że to spotkanie z Bogiem i świadomości jak wielkim darem jest to, że człowiek może być tak blisko Niego. Jeśli wierni otwierają się na uwielbienie Boga i łączą to z ofiarowaniem Mu swojej codzienności, daje to prawdziwą syntezę i harmonię codziennego życia duchowego.

Oceń treść:
Źródło:
;