Życie
W obronie życia i rozumu
W trakcie (nie)sławnego „czarnego protestu” padło wiele słów, opisujących aborcję jako coś nieszkodliwego, niekiedy koniecznego. Coś, co powinno być prawnie dozwolone. Problem w tym, że większość przedstawionych argumentów była nieprawdziwa i zwyczajnie nielogiczna. Przeciwstawiając się im, trzeba wystąpić nie tylko w obronie życia, ale również w obronie rozumu.
Moje ciało – mój wybór!
Dokładnie tak! Tyle, że dziecko w ciele kobiety nie jest jej ciałem. Choćby dlatego, że kobieta nie ma czterech rąk, czterech nóg i dwóch bijących serc. Każdy ma prawo do decydowania o własnym ciele. Dlatego nikt nie może decydować za dziecko o jego ciele.
Obrońców życia obchodzą tylko płody, a dzieci narodzone już nie!
Wiecie, jak wygląda mapa domów samotnej matki i ośrodków pomocy, prowadzonych przez organizacje feministyczne w Polsce? Jest całkowicie pusta. Zwolennicy aborcji oferują kobiecie pomoc tylko w jednym „wyborze” – aborcji. Kościół katolicki i organizacje pro life prowadzą w skali Polski bardzo wiele inicjatyw, fundacji i ośrodków wsparcia, oferujących pomoc przed i po urodzeniu dziecka.
Płód to nie dziecko, tylko zlepek komórek!
Zlepkiem komórek jest każdy z nas. Oczywiście dziecko nienarodzone początkowo nie wygląda jak ukształtowany człowiek, ale dokładnie na tej samej zasadzie noworodek nie wygląda jak nastolatek, a nastolatek jak staruszek. Naukowcy jako początek ludzkiego życia wskazują moment poczęcia. Obrońcy życia kierują się nauką – w przeciwieństwie do zwolenników aborcji, którzy twierdzą, że początek ludzkiego życia to kwestia „wiary”.
Żądamy bezpiecznej aborcji!
Niemożliwe. W czasie aborcji ginie przynajmniej połowa pacjentów. Zabijanie nie może być bezpieczne. Oprócz śmierci dziecka, w wyniku legalnej aborcji może dojść również do śmierci matki – kilkaset przypadków kobiet, które zmarły w wyniku legalnej i „bezpiecznej” aborcji zostało udokumentowanych na stronie: http://www.safeandlegal.com/ Setki tysięcy kobiet cierpią też z powodu syndromu postaborcyjnego. Część z nich boi się o tym mówić w obawie przed wyśmianiem i niezrozumieniem.
Każde dziecko powinno być chciane i kochane!
Pełna zgoda! Dlatego nauczmy się chcieć dzieci i kochać je jeszcze bardziej! A jak brzmi rozwinięcie tego zdania w wersji zaprezentowanej przez zwolenników aborcji? Każde niechciane dziecko powinno być martwym dzieckiem.
Nie chcesz aborcji? To jej sobie nie rób, ale nie zabraniaj innym!
Nie jeździsz po alkoholu? W porządku, ale nie zabraniaj innym. Nie chcesz mieć niewolnika? W porządku, ale nie zabraniaj innym. Nie bijesz żony? W porządku, ale nie zabraniaj innym. Brzmi słabo. Tak jak propozycja niewtrącania się w sprawę aborcji.
Po co rodzić chore dziecko, które może szybko umrzeć?
Trzeba zabić, bo może umrzeć – oto kwintesencja proaborcyjnej logiki. Lepiej zabić, pozwolić umrzeć w samotności, bez miłości i bez środków przeciwbólowych niż w czułych ramionach rodziców i z ewentualnym podaniem środków uśmierzających ból.
Aborcja to kwestia przekonań religijnych, które powinny być prywatną sprawą!
To samo można powiedzieć o przykazaniach „nie zabijaj” albo „nie kradnij”. Są wyrażone w Dekalogu, więc może powinniśmy je usunąć z prawa świeckiego? Gdybym była ateistką, która nie wierzy w życie po śmierci, chyba jeszcze mocniej działałabym przeciwko aborcji – ponieważ wierzyłabym wtedy, że jest ona ostatecznym zniszczeniem, po którym nie ma nic, żadnej nadziei.