Wywiady
Wyprzedził swoją epokę
Rozmowa z ks. prof. UKSW dr. hab. Andrzejem Adamskim, dyrektorem Instytutu Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
7 września Kościół wspominał bł. ks. Ignacego Kłopotowskiego. Kim był ten kapłan? Dlaczego dziś warto o nim pamiętać?
Bo to człowiek, który wyprzedził swoją epokę. Już na przełomie XIX i XX w., kiedy stosunek Kościoła do mediów był jeszcze mocno powściągliwy, ks. Kłopotowski głosił tezy, które później dopiero pojawiły się w oficjalnych dokumentach Kościoła. Chodzi m.in. o zachętę do tworzenia mediów katolickich i wykorzystaniu ich jako narzędzia oddziaływania i docierania ze słowem Bożym do tych, którzy tego potrzebują. I ks. Kłopotowski to zrobił! Stworzył - używając dzisiejszej terminologii - cały koncern medialny. W jego skład wchodziło wydawnictwo książkowe, kilka czasopism i sieć księgarni. A do obsługi tegoż koncernu powołał zgromadzenie zakonne sióstr loretanek! Trzeba też pamiętać, że z jego doświadczeń czerpali inni, m.in. kolejna wielka postać historii polskich mediów katolickich - św. o. Kolbe. W aktach beatyfikacyjnych znalazłem świadectwo pewnej siostry loretanki mówiące o tym, że kiedyś do ks. Ignacego przyjechał w odwiedziny pewien zakonnik. Ojciec - bo tak nazywały loretanki ks. Kłopotowskiego - odprowadził go po wizycie do wyjścia, a potem przystanął i powiedział do siedzącej na furcie siostry: „Czy siostra wie, kto to był? To ojciec Kolbe. On buduje Niepokalanów!”. Wiadomo też, że założyciel loretanek pomagał księżom, którzy chcieli podjąć działalność wydawniczą w sprowadzaniu maszyn drukarskich z zagranicy. Nic w tym dziwnego, miał w tej kwestii dobre rozeznanie i doświadczenie.
Na ile poglądy ks. Kłopotowskiego są aktualne dzisiaj? Wiadomo, że często w swych artykułach dzielił on media na te dobre i złe. Czy taki podział ma dzisiaj sens?
Nazywanie dobra i zła po imieniu zawsze ma sens. Chodzi o stworzenie jasnych kryteriów. Przy czym nie chodzi tu o jakiś histeryczny ton, tylko spokojne i klarowne wyjaśnienie, że dane medium prezentuje wizję świata, czy ma linię programową, która podważa Dekalog, nie da się pogodzić ze światopoglądem chrześcijańskim. Ale to problem o wiele bardziej złożony, bo tak naprawdę niewiele mediów jawnie deklaruje swą antykatolickość, zaś obok artykułów jawnie antykościelnych pojawiają się takie, które są z nauką katolicką zgodne. I tu się zaczynają dylematy moralne i dziennikarzy, i odbiorców… Ale to naprawdę bardzo szeroki temat. Natomiast ciekawostką może być fakt, że ta retoryka, znana choćby z pism ks. Kłopotowskiego, dziś pojawia się w wypowiedziach… papieża Franciszka!
To trochę zaskakujące…
To odkrycie było także dla mnie sporym zaskoczeniem. W zeszłym roku brałem udział w konferencji naukowej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i wspólnie z moją doktorantką przeanalizowaliśmy dostępne wypowiedzi Franciszka na temat mediów. Wnioski były bardzo ciekawe, okazało się bowiem, że papież z jednej strony docenia znaczenie mediów i ich rolę, ale wcale nie stroni od wytykania współczesnym środkom przekazu ich grzechów. Główne zarzuty, jakie formułuje pod ich adresem, to dezinformacja, oszczerstwo, zalewanie powodzią słów, wybiórczość w prezentowanych treściach, niszczenie korzeni kulturowych i zniesławianie. Za główny grzech uznaje dezinformację. Franciszek zauważa negatywne oddziaływanie mediów i częste stwarzanie przez nie niekorzystnego, a czasem wręcz wrogiego klimatu wobec orędzia Kościoła. W następstwie tego - zauważa papież - wiele osób „pogłębia w sobie pewien rodzaj kompleksu niższości, prowadzący ich do relatywizowania lub ukrywania swojej chrześcijańskiej tożsamości i przekonań” („Evangelii gaudium”, nr 79). Co do samej adhortacji „Evangelii gaudium”, uważanej za programowy dokument Franciszka, znamienne jest, że na siedem odniesień w jej tekście do tematyki mediów, aż sześć jest negatywnych, a jedno ma charakter neutralny.
Czy to znaczy że papież Franciszek potępia media?
To zbyt daleko idący wniosek. Nie potępia, ale patrzy krytycznie. Stawia zadania zarówno przed twórcami mediów, jak i ich odbiorcami. Wzywa dziennikarzy do profesjonalizmu w ich pracy oraz o etyczne podejście do wykonywanego przez nich zawodu. Zaprasza ich do kształtowania rzeczywistości, którą Benedykt XVI nazywał „ekosystemem mediów” i która potrafi równoważyć ciszę, słowa, obrazy i dźwięki. Dziennikarze - zdaniem Franciszka - powinni przede wszystkim skupiać się na tematach ważnych dla życia ludzi, rodzin i społeczeństwa. Tematy te powinny być traktowane nie jako źródło sensacji i skandalu, ale odpowiedzialnie, ze szczerą pasją i pragnieniem działania na rzecz wspólnego dobra i prawdy. W odniesieniu do mówienia i pisania o sprawach Kościoła owo odpowiedzialne podejście będzie przejawiać się także w coraz lepszym poznawaniu Ewangelii Chrystusa i rzeczywistości Kościoła. I - wracając do ks. Kłopotowskiego - on mówił niemal dokładnie to samo! Na przykład, w 1909 r. na łamach dziennika „Polak-Katolik” pisał: „My, katolicy, mamy prawo żądać od wydawców i redaktorów, aby nie podszywali się dla żadnych celów pod imię i nazwę pism katolickich i nie bałamucili opinii publicznej w społeczeństwie katolickim. Wolno każdemu być czym i kim chce, (…) ale nie wolno dziś być katolikiem, a jutro bezwyznaniowcem - na jednej szpalcie pisma czynić umizgi do społeczeństwa katolickiego, a na drugiej nie szanować tego, co dla niego jest drogie, i święte, i poszanowania godne”. Zaś w 1911 r. na łamach tego samego pisma ubolewał: „U nas, we wszystkich trzech dzielnicach Polski, lubo nie zbywa na wielu dziennikarzach i literatach szczerze katolickich, niewielu z nich jednak, niestety, obok talentu i gorliwości posiada tak potrzebną, wprost konieczną świadomość dyscypliny katolickiej i wszechstronnej orientacji w całokształcie przeróżnych stosunków pod kątem widzenia Kościoła”.
Bardzo aktualne teksty, mimo upływu czasu…
Takich tekstów jest w jego pismach więcej! Weźmy choćby słowa z 1912 r. odnoszące się do polskiej religijności: „nasza religijność jest, na ogół mówiąc, powierzchowna, ckliwa. Lud, na przykład, polski, ściśle obserwuje przykazania kościelne, ale gwałci zwykle przykazania Boskie. (…) Wskutek chwiejnego charakteru narodowego i braku zasad religii - wynika jaskrawa niekonsekwencja we wszelkich objawach życia: nie tylko religijnego, ale politycznego, narodowego, społecznego”.
Czy nie sprawdza się to również dzisiaj? Nie wiem, czy te słowa nie powinny stać się myślą przewodnią jakichś działań duszpasterskich i ewangelizacyjnych…
A gdybyśmy chcieli pokusić się o krótkie streszczenie, na czym polega istota aktualności przesłania, jakie niesie życie i działalność bł. ks. Ignacego?
Myślę, że - po pierwsze - możemy się uczyć od ojca Ignacego dalekowzroczności w patrzeniu na rzeczywistość, umiejętności odczytywania znaków czasu. On patrzył zawsze dalej niż inni, widział więcej, lepiej rozumiał pewne procesy, zachodzące w społeczeństwie. A do tego był pokorny - wiedział, że jest tylko narzędziem w rękach Bożych i że jeśli Pan Bóg chce tego dzieła, to będzie mu błogosławił. Weźmy choćby początek wydawania dzienników „Posiew” i „Polak-Katolik”. Trafił idealnie w czas po carskim ukazie tolerancyjnym, gdy na krótko w carskiej administracji zapanował chaos. W innych okolicznościach niemożliwe byłoby uzyskanie zgody na tytuł „Polak-Katolik”, który w oczach władz carskich był ogromnie nieprawomyślny. A jednak się udało!
Po drugie - dziś przesłanie ks. Kłopotowskiego nabiera coraz bardziej aktualności, w miarę jak media zaczynają przenikać nasze życie. Mówi się dziś, iż żyjemy w społeczeństwie zmediatyzowanym, że coraz więcej naszych aktywności zależy od mediów i dokonuje się przy udziale mediów. Przez media rozumiem tu nie tylko prasę, radio i telewizję, ale choćby nowoczesne smartfony, media cyfrowe i to wszystko, co wiąże się z internetem. To niesamowicie oddziałuje na nas, na naszą psychikę, sposób funkcjonowania naszego umysłu! Dwuletnie dzieci, które jeszcze czasem nie potrafią mówić, umieją posługiwać się tabletem czy dotykowym smartfonem. I to jest ogromne wyzwanie. Myślę, że gdyby ks. Kłopotowski żył dzisiaj, to jego koncern medialny obejmowałby nie tylko prasę, ale także telewizję, radio, portale internetowe i aplikacje mobilne. Ten, kto wygra dziś media, wygra klucz do ludzkich umysłów. Dlatego Kościół nie może pozwolić sobie na rezygnację z tworzenia i posiadania własnych mediów - a te, które istnieją, musi wspierać, pielęgnować i rozwijać.