Wywiady
Z miłości do Maryi
Z Szymonem Królikiewiczem, teologiem, autorem książki „Maryja i ks. Dolindo”, rozmawia Kinga Ochnio.
Ks. Dolindo Ruotolo mówił, że nie można przyjść do Jezusa, jeśli nie przychodzi się do Maryi. Można powiedzieć, że Maryja towarzyszyła temu neapolitańskiemu kapłanowi od urodzenia. Nawet jeśli chodzi o znaczenie imienia...
Imię Dolindo pochodzi z neapolitańskiego dialektu, w którym słowo „dolendo” znaczy „ból”. Zgodnie z biblijną tradycją nadał mu je ojciec Rafaele Ruotolo, mający zwyczaj nazywania swoich dzieci imionami, które wiązały się z Jezusem albo Maryją. W imieniu Dolindo zbiegły się te dwie obie osoby. Kiedy Dolindo był nastolatkiem, ojciec wytłumaczył to następująco: „Nazwałem cię tym imieniem, bo wierzyłem, że zostaniesz nie tylko księdzem, ale apostołem”. Można powiedzieć, że w ten sposób Rafaele post factum usprawiedliwiał maltretowanie syna tudzież były to słowa prorocze, które sprawdziły się w życiu kapłana. Ból zjednoczony z ofiarą krzyżową Jezusa Chrystusa stał się dla Dolindo pierwszorzędną cechą kapłaństwa. Z kolei sama Maryja miała powiedzieć ks. Dolindo: „to imię wyraża moje boleści, kiedy stałam pod krzyżem”.
Maryja po raz pierwszy w widzialny sposób zaingerowała w życie autora modlitwy „Jezu, Ty się tym zajmij” po wstąpieniu do Szkoły Apostolskiej Księży Misjonarzy. Jak to wyglądało?
Krótko po separacji rodziców matka posłała Dolindo i jego brata do Szkoły Apostolskiej Księży Misjonarzy Wincentego a Paulo, tzw. seminarium mniejszego. Przyszły kapłan przeżywał tam ogromne problemy z nauką, zmagał się z własną intelektualną niemocą. Klęcząc w kaplicy, powiedział Maryi: „O moja słodka Mamo, jeśli chcesz, bym został księdzem, daj mi rozum i inteligencję, widzisz przecież, że jestem kretynem”. Wtedy podmuch wiatru albo jakaś nadzwyczajna łaska poruszyła obrazek z wizerunkiem Maryi, który dotknął jego czoła. Od tego momentu w nadprzyrodzony sposób jego umysł został uwolniony. Dolindo stał się inteligentnym i zdolnym uczniem. Nawet zaczął pisać traktaty filozoficzne, poezję. Ten dar został mu na zawsze i rozwijał się w całym jego dorobku pisarskim.
Charakterystyczną cechą ks. Dolindo było to, że zawsze nosił przy sobie różaniec. Dlaczego ta modlitwa była dla niego tak ważna?
Dolindo znał różaniec do dziecka, ponieważ jego matka codziennie go odmawiała. Świadkowie wspominają, że nie rozstawał się z nim także w życiu kapłańskim. Znana jest relacja świadka, który twierdził, iż nawet podczas kazań ks. Dolindo odmawiał różaniec: mówiąc, jednocześnie sercem modlił się do Maryi. To było pożywienie dla jego duszy. Tłumaczył: „Różaniec jest potężną modlitwą przeciw szatanowi i uderzeniom zła. Kościół odniósł i nadal odnosi wielkie zwycięstwa dzięki tej modlitwie. Z tego punktu widzenia koronka różańcowa jest jak taśma nabojowa karabinu maszynowego. Każdy paciorek jest jak wystrzał, każde poruszenie duszy jest jak wybuch wiary, który przeraża szatana, kiedy Maryja po raz kolejny miażdży mu głowę”. Dla ks. Dolindo różaniec był bardzo ważny, dlatego że bardzo kochał Maryję. I w ten sposób nieustannie się z nią komunikował.
Ks. Dolindo miał zwyczaj rozdawania ludziom świętych obrazków, które zawsze zaopatrywał w ręczne zapiski. Jeden z nich to obrazek szczególnej wagi, na którym znalazło się proroctwo dotyczące św. Jana Pawła II...
Po wygłoszeniu kazania ks. Dolindo na odwrocie obrazków świętych zapisywał słowa zaczynające się od sformułowania: „Jezus do duszy” albo „Maryja do duszy”. Następnie rozdawał losowo te obrazki osobom, które podchodziły pod ołtarz. Potem okazywało się, że na odwrocie jest wiadomość przeznaczona dla tej konkretnej osoby, dostosowana do jej sytuacji życiowej, pomimo że ks. Dolindo tych ludzi nie znał. Takich obrazków są tysiące. Wiadomość dotycząca wyboru nowego Jana na papieża, który zerwie kajdany komunizmu, została napisana 2 lipca 1965 r. Adresatem był polski hrabia Witold Laskowski, który pracował w Rzymie jako sekretarz słowackiego arcybiskupa Pawła Hnilicy. Hrabia wybierał się w tamtym czasie do Neapolu, żeby poprosić ks. Dolindo o modlitwę za ojczyznę zgnębioną przez komunizm. Do spotkania jednak nie doszło. Chociaż ks. Dolindo nie poznał osobiście Polaka, to kierowany jakąś niezwykłą intuicją wysłał do niego list ze wspomnianym obrazkiem. Znalazły się tam słowa: „Maryja do duszy: Świat chyli się do upadku, ale Polska, dzięki nabożeństwom do Mego Niepokalanego Serca uwolni świat od straszliwej tyrani komunizmu”. Polska była drugim po Portugalii krajem, w którym Episkopat zalecił nabożeństwo do Najświętszego Serca Maryi i poświęcił naród Niepokalanemu Sercu Maryi. Stało się to na Jasnej Górze 8 września 1946 r. Dalej czytamy: „(...) Z Polski powstanie nowy Jan, który poza jej granicami, heroicznym wysiłkiem zerwie kajdany nałożone przez tyranię komunizmu. (...) Błogosławię Polskę!”. Zdumiewające, że ta notatka została napisana 13 lat przed wyborem Karola Wojtyły na papieża. Jan Paweł II, kiedy został poinformowany o tej notatce, polecił, by trafiła ona do Neapolu, aby w przyszłości mogła świadczyć o świętości ks. Dolindo.
Maryja była obecna w życiu ks. Dolindo w bardzo trudnych dla niego sytuacjach, np. kiedy oskarżony o herezje był przesłuchiwany przez Święte Oficjum, podczas pobytu w więzieniu czy kiedy został zwolniony z obowiązków kapłańskich. Co wtedy do niego mówiła?
W 1921 r., kiedy ks. Dolindo po raz kolejny stawał przed Świętym Oficjum i kiedy zapadała decyzja, że zostanie na 16 i pół roku odsunięty od posług kapłańskich, zwłaszcza od sprawowania Eucharystii, Maryja miała powiedzieć do niego: „Dolindo, mój synu, nie lękaj się niczego. Jezus uczynił cię tak podobnym do siebie (...). Krzyż jest twoją drogą. A im bardziej rozwija się Boży plan, tym twój krzyż będzie stawał się cięższy (...) Wiedz, że właśnie teraz spełniasz najważniejszą posługę kapłańską: jest nią ofiara w zjednoczeniu z Jezusem”. Ks. Dolindo podporządkował się decyzji Świętego Oficjum i przez 16 i pół roku nie sprawował Eucharystii. Kiedy w 1937 r. dowiedział się, że może już odprawiać Mszę św., powierzył się Maryi, ponieważ, jak wspominał, trochę się bał, bo nie wiedział, czy będzie pamiętał, jak to się robi. Cierpienia jednak się nie skończyły. Kilka lat później komentarz do Pisma Świętego, który pisał, został wciągnięty na Indeks Ksiąg Zakazanych. Mimo to dokończył pisanie 33 tomów. Zakaz został zdjęty dopiero po śmierci kapłana, kiedy to indeks przestał obowiązywać.
Pół wieku temu powstało ostatnie dzieło ks. Dolindo - trzytomowa synteza teologiczna poświęcona Najświętszej Maryi Pannie, którą sam autor określał jako swój „łabędzi śpiew” i „pieczęć na uciśnionym życiu”. Pisząc to dzieło, ks. Dolindo natrafiał na wiele przeszkód...
Zaczął ją pisać 8 grudnia 1964 r., czyli w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP. Od razu pojawił się szatan, który nienawidzi Maryi i który miał powiedzieć: „nie możesz napisać tego dzieła, zarzuć to, ponieważ ja i tak mogę cię powstrzymać”. Ks. Dolindo na początku był kuszony w „ludzki” sposób, tzn. dopadł go strach związany ze starością, a miał wtedy 82 lata, zmęczeniem i chorobami - połowa jego ciała po wylewie była sparaliżowana. Kiedy trzeciej nocy wstał z łóżka i zaczął się modlić, dokonał się przełom. Napisał: „poczułem obecność Najświętszej Maryi, wielkie światło zalało moją duszę... (...) to był dzień miłosnego zjednoczenia z Maryją”. Ks. Dolindo pod wpływem tej łaski wytrwale pracował nad dziełem. Prawie ukończył drugą księgę z trzech i wtedy ponownie nastąpił atak szatana, który miał mu powiedzieć: „obciążę cię tyloma listami, na które będziesz musiał pilnie odpowiedzieć, że nie będziesz miał już czasu na pisanie”. Stało się tak, że ks. Dolindo odwiedzało tylu różnych ludzi, że nie był w stanie w ciągu dnia odpowiadać na listy. Robił to w nocy, a przez to nie miał już czasu pisać o Maryi. Dodatkowo sąsiedzi zaczęli mówić o klątwie ks. Ruotolo, ponieważ w jego mieszkaniu bez przerwy coś się działo, włącznie z powodzią w kuchni. Samochód kobiety, która dowoziła teksty do drukarni, wielokrotnie się psuł właśnie wtedy, gdy dostawała rękopis. Z drugiej strony ks. Dolindo dostawał dużo łask. Wiele osób modliło się za wstawiennictwem Maryi. To zresztą była jego metoda, kiedy pisał komentarz do Pisma Świętego. Zawsze poprzedzał pisanie wielogodzinnymi modlitwami, jak najczęściej przystępował do sakramentu spowiedzi i prosił wspólnoty zakonne, żeby modliły się o powodzenie tego dzieła, by móc przezwyciężyć piętrzące się przeszkody.
Pana książka „Maryja i ks. Dolindo” zawiera nieznane dotąd w Polsce dzieła neapolitańskiego kapłana. Do kogo jest kierowana?
Mam nadzieję, że ta książka trafi do kogoś, o kim można powiedzieć to, co mówił prorok Izajasz: „kto chodzi w ciemnościach i bez przebłysku światła, niechaj imieniu Pana zaufa i niech na swoim Bogu się oprze”. Jeśli ta książka trafi chociażby do jednej osoby dzisiaj znajdującej się w ciemnościach i ona odkryje Maryję jako matkę, która ją kocha pośród utrapień i grzechu, to wtedy będę szczęśliwy. Chociaż pewnie nigdy się o tym nie dowiem. Ks. Dolindo bardzo kochał Pismo Święte i bardzo kochał Kościół. Ponadto kochał Eucharystię i namawiał do tego, by świeccy uczestniczyli codziennie w Mszy św. Poza tym zachęcał, aby kochać Maryję, bo przez Nią przychodzi się do Jezusa. Napisał tysiąc stron o Maryi, nieustannie zachęcając do odmawiania różańca. Myślę, że ks. Dolindo poprzez swój apostolat pomagał ludziom wracać na łono Kościoła, odkrywać Boga oraz miłość, jaką Maryja ma do każdego człowieka. Chciałbym, aby ta książka pomogła zetknąć się z osobą ks. Dolindo, a przez niego z Jezusem i Maryją.
Dziękuję za rozmowę.