Uroczystości
Zdeterminowany... - św. Stanisław Kostka
Św. Stanisław Kostka jest przedstawiany najczęściej jako pobożny chłopiec - ręce złożone, oczy ku niebu, albo przed obrazem Maryi, ale taki wizerunek to uproszczenie. W rzeczywistości miał w sobie upór i determinację, aby zostać zakonnikiem. Żył w drodze, był buntownikiem. Musiał uciekać przed swoimi rodzicami z Wiednia najpierw do Dylingi w Bawarii, a tam nie mogąc osiągnąć swego celu, udał się do Rzymu, mając w ręku list polecający do samego generała zakonu jezuitów.
Stanisław urodził się 1550 roku, pochodził ze znakomitej rodziny. Jego ojciec Jan był kasztelanem zakroczymskim, wuj Albert pełnił funkcję posła króla polskiego do Rzymu, do cesarza Ferdynanda i do króla Hiszpanii Filipa II. Drugi wuj, też Stanisław, był wojewodą mazowieckim. Jan Kostka, krewny ojca, był kasztelanem gdańskim i kandydatem na króla polskiego. Rodzice dbając, by ich dziecko miało dobre wykształcenie, wysłali Stanisława wraz z bratem do szkoły jezuickiej do Wiednia, ale ojciec nawet nie chciał słyszeć żeby jego syn został jezuitą. Bez zgody rodziców to było niemożliwe, zatem Stanisław zdecydował się na desperacki krok i uciekł do Dylingi, oddalonej o około 650 km, drogę przebył jak pielgrzym - pieszo, do tego szczęśliwie gubiąc pościg swojego brata. W tym mieście też było kolegium jezuitów, a młody Polak liczył na większą łaskawość.
Święty Piotr Kanizjusz, przełożony prowincji nie zdecydował się jednak go przyjąć, bojąc się gniewu i ewentualnej zemsty rodziców na zakonie. W zamian za to wręczył Stanisławowi list polecający do generała zakonu i wysłał go do Rzymu. Stanisław był zdeterminowany, wraz z dwoma innymi zakonnikami pokonał ciężką drogę przez Alpy z Bawarii do Rzymu, w większości pieszo. Jego upór został wynagrodzony. Generał, św. Franciszek Borgiasz, przyjął go do nowicjatu. Kiedy ojciec dowiedział się o tym, nie poddał się i wysłał za Stanisławem jego brata Pawła. Jednak kiedy ten przybył do Rzymu, Stanisław już nie żył. Zachorował na malarię i zmarł po pięciu dniach, 15 sierpnia 1568 roku, mając niespełna osiemnaście lat, w święto Wniebowzięcia Maryi, do której miał szczególne nabożeństwo.
Jego życie jest jak historia chrześcijanina w pigułce. Doskonale poznał co jest jego powołaniem, wytrwale dążył do celu. Jego historia to historia drogi, wielkiej pielgrzymki - dosłownie i w przenośni. Musiał pokonać wiele przeszkód, przebyć wiele kilometrów, by dotrzeć. Umarł zaraz po tym jak osiągnął cel. Nam zajmuje to wiele lat, on dokonał tego w zaledwie osiemnaście.