Imieniny: Sabiny, Krystyny, Edyty

Wydarzenia: Międzynarodowy Dzień Wolontariusza

Świadkowie wiary

męczennicy z pratulina fot. Walery Eljasz Radzikowski

„(…) kościołów nie ma i bardzo tu wielkie mrozy i długa zima, a mrozy więcej niż na 40 gradusów, to tak piecze jak płomień ognisty” - donosił w liście do bliskich obrońca wiary, unita z południowego Podlasia, ukarany zesłaniem na Syberię.

 

Bł. Męczennicy Podlascy, których beatyfikacja przed 20 laty unaoczniła siłę wiary ludności greckokatolickiej, w wielu przypadkach okupionej śmiercią, stali się ikoną oporu przeciwko polityce władz carskich. Znaczną część unitów uznanych za najbardziej niebezpiecznych ukarano zsyłkami w głąb Rosji.

Zajmujący się od wielu lat tematyką unicką dr Andrzej Szabaciuk z Katedry Studiów Wschodnich Instytutu Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, analizując masowe zsyłki grekokatolików na Wschód, przyznaje: były one wpisane w politykę władz carskich wobec ludności unickiej po powstaniu styczniowym.

 

Złamać opór

Konsekwencją wystąpień unitów w grudniu 1873 r. i styczniu 1874, m.in. po tragicznych wydarzeniach w Pratulinie i Drelowie, było umieszczenie setek osób w więzieniach Białej Podlaskiej, Siedlec oraz Brześcia n. Bugiem. Część trafiła tam bezpośrednio po zajściach, inni później - w wyniku prowadzonych śledztw. Do „opornych” wiosek kierowano wojsko bestialsko znęcające się nad mieszkańcami. Mieszkańcy musieli zapewnić kwaterunek żołnierzom. Ponadto - opłacać wysokie grzywny nakładane z polecenia gubernatora, co - wskutek braku środków - kończyło się zwykle licytacją majątku. Wydawało się, że nękaniom nie ma końca. W efekcie najbardziej umęczone parafie zaczęły kierować do gubernatora siedleckiego prośby o „zjednoczenie z prawosławiem”.

- Nie oznacza to, oczywiście, że wszyscy unici byli skorzy przyjąć prawosławie dobrowolnie. W 1875 r. z prawosławiem zjednoczyły się 242 parafie (229,6 tys. dusz). Przy unii pozostało 21 parafii z guberni siedleckiej (ok. 28 tys. dusz) i dwie parafie w guberni łomżyńskiej - wyjaśnia dr A. Szabaciuk, odwołując się do wyliczeń historyka dr. Stanisława Wiecha bazujących na statystykach żandarmerii rosyjskiej.

 

„Szkodliwi, zagorzali fanatycy”

Problem niezjednoczonych parafii był - jak przekonuje badacz - wierzchołkiem góry lodowej; administracja musiała stawić czoła oporowi ludności greckokatolickiej masowo bojkotującej Cerkiew prawosławną - szczególnie w guberni siedleckiej. Według różnych szacunków liczba „opornych” to ok. 100 tys. - W opinii duchowieństwa prawosławnego unicki opór był efektem aktywności „polsko-łacińskiej propagandy”. Uznano więc, że należy ukrócić działalność przywódców unickich. Początkowe dywagacje, czy tych, których uwięziono, przetrzymywać dalej, czy wypuścić do domów, zastąpiła trzecia ewentualność: zesłanie w głąb Rosji. Ten środek planowano zastosować wobec osób, które jawnie deklarowały, że nie przyjmą prawosławia - mówi dr A. Szabaciuk. 6 kwietnia 1875 r. [daty podane są zgodnie z kalendarzem gregoriańskim - przyp.] Komitet ds. Królestwa Polskiego wydał dziennik, zatwierdzony przez cara, na mocy którego mogły być one zsyłane do guberni chersońskiej i jekaterynosławskiej (obecnie Ukraina), gdzie miały trafić pod nadzór policji.

 

Jak przebiegały zsyłki?

5 grudnia minister spraw wewnętrznych podjął decyzję o rozpoczęciu zsyłki. Pierwszy transport z 273 unitami wyruszył 26 grudnia 1875 r. W styczniu 1876 r. wywieziono dodatkowo 17 osób z grupy wcześniej zwolnionych z więzienia.

Jak wynika z zachowanej dokumentacji, w kolejnych latach w głąb Rosji sukcesywnie zsyłano osoby najbardziej „szkodzące” prawosławiu - w trybie administracyjnym, tj. bez wyroku sądu. Np. 29 lipca 1876 r. warszawski generał-gubernator zwrócił się z prośbą do ministra spraw wewnętrznych o zesłanie dodatkowo siedmiu byłych unitów z powiatów bialskiego, konstantynowskiego i włodawskiego, którzy odciągali włościan od cerkwi, namawiając ich do „przejścia na latynizm”. Wywożono również tych unitów, którzy sprzeciwiali się konfiskacie majątku odbieranego im siłą na poczet niezapłaconych kar. A te nakładano często, np. za odmowę ochrzczenia dziecka w cerkwi.

 

Chleb ich powszedni

Szacuje się, że w guberni chersońskiej żyło ok. 280 zesłańców, a w guberni jekaterynosławskiej 52. Większość z nich radziła sobie dobrze, pracując w rolnictwie, kolejnictwie itd.; niektórzy przesyłali nawet pieniądze rodzinom.

W grudniu 1876 r. naczelnik powiatu radzyńskiego poinformował warszawskiego generał-gubernatora, że były mieszkaniec wioski Gęś Jan Misura przesłał list do swojej rodziny, w którym pisał, że wyspowiadał się u księdza w miejscowej parafii. Już wkrótce minister spraw wewnętrznych zabronił katolickim księżom z miejscowości, w których przebywali zesłańcy, spowiadać ich i udzielać sakramentów.

- Brak wyraźnej „poprawy” postawy zesłańców zaniepokoił ministerstwo spraw wewnętrznych do tego stopnia, że w 1877 r. wysłano do nich urzędnika do specjalnych poruczeń Nikołaja Baranowa. Zebrane przez niego informacje potwierdziły obawy: byli unici nie tylko nie wyzbyli się swoich „błędów”, lecz „umocnili się w swoim fanatyzmie”. Baranow relacjonował, że przestali uważać się za unitów i publicznie przyznawali się do swojej przynależności do Kościoła rzymskokatolickiego. Większość należała do bractw różańcowych i bractw trzeźwości, zbierali się na modlitwach i śpiewie pieśni religijnych - precyzuje dr Szabciuk.

 

Jedynym przestępstwem - religijność

„Jedyną moja winą jest to, że ja [Grzegorz] Sieńczuk, od urodzenia, wyznaję wiarę unicką, za co zostałem wydalony z miejsca mojego zamieszkiwania do miasta Bugurusłan, zostawiając swoich najbliższych, żonę i syna w rodzimej wiosce Swory w guberni siedleckiej. Mam 70 lat i jedynym moim przestępstwem jest religijność” - uzasadniał unita prośbę o powrót z zesłania skierowaną w 1895 r. do oberprokuratora Świątobliwego Synodu. Takich pism zaczęło z czasem wpływać coraz więcej. Władze postanowiły, że warunkiem udzielenia zgody na powrót będzie przyjęcie prawosławia. Zdarzało się, że chcąc zmusić zesłańców do uległości, prześladowano ich rodziny pozostawione w guberni siedleckiej.

W październiku 1881 r. zorganizowano misję prawosławną do guberni chersońskiej i jekaterynosławskiej w celu przeanalizowania na miejscu nastrojów panujących wśród zesłańców.

- Wyniki prac misji uświadomiły administracji rosyjskiej skalę problemu. Z 334 unitów zesłanych w latach 1875-1876, po sześciu latach ogromna większość wrogo odnosiła się do prawosławia i rosyjskości, deklarując swoją przynależność do narodu polskiego. Misjonarze na podstawie rozmów przeprowadzonych z byłymi unitami doszli do wniosku, że ich zesłanie mija się z celem. Z tego powodu wystąpili z wnioskiem o umożliwienie części z nich powrotu - mówi dr Szabaciuk.

 

Mówią, że są katolikami

40 najbardziej wrogo nastawionych względem prawosławia „chersońców” postanowiono jednak „złamać, przesiedlając ich w marcu 1887 r. jeszcze dalej na wschód, do guberni orenburskiej. Dołączono do nich ich rodziny. Koszty całego przedsięwzięcia pokryto ze środków pochodzących ze sprzedaży skonfiskowanego majątku zesłańców, zamykając im drogę powrotu do domu. Do guberni orenburskiej trafiło łącznie 269 osób.

Zesłańcy rozlokowani w kilkunastu miejscowościach na dość rozległym obszarze znajdowali się pod stałą obserwacją rosyjskiej administracji, co miało im utrudnić kontakty z duchowieństwem rzymskokatolickim, a także między sobą. Duchowni katoliccy, którzy udzielali sakramentów zesłańcom, byli surowo karani. Poważnymi wyzwaniami były także: uciążliwy klimat i brak środków do życia. Jednak nawet te trudności nie wpłynęły na zmianę przekonań religijnych unitów. Jeden z rosyjskich urzędników odnotował: „Nadziei na ich powrót do prawosławia nie ma żadnej. W sferze religijnej zachowują postawę fanatyczną, stale komunikując wszystkim naokoło, że są katolikami”.

 

 


Zesłańcy stali się męczennikami za wiarę

Mówi dr Andrzej Szabaciuk z Katedry Studiów Wschodnich Instytutu Nauk Społecznych KUL

 

Czy znane są statystyki odzwierciedlające losy unickich zesłańców?

Nie dysponujemy dokładnymi informacjami mogącymi pomóc nam określić liczbę unitów zesłanych w głąb Rosji w latach 1875-1905. Najprawdopodobniej nie przekraczała ona 800 osób (nie licząc czasowo wysiedlonych). Nie wiadomo również, jak wielu zesłanych zdecydowało się na powrót do ojczyzny już w 1905 r., ilu wróciło później, a ilu osiedliło się na miejscu zesłania.

 

Czy odcięcie od korzeni oraz izolacja sprzyjały rusyfikacji?

Nie było to oczywiste. - Rosjanie mieli świadomość, że nawet na zesłaniu byli unici nie pozostawali „wolni od wpływów propagandy łacińskiej”, ponieważ spotykali się z duchownymi rzymskokatolickimi i polskimi zesłańcami, m.in. tymi, którzy trafili tutaj po powstaniu styczniowym.

 

W jakim stopniu zrealizowany został cel nawrócenia na prawosławie zesłanych unitów?

Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że zsyłka nie stała się środkiem „poprawczym” i nie przyniosła uspokojenia nastrojów ludności pounickiej na południowym Podlasiu. Zesłańcy stali się - w świadomości przynajmniej części mieszkańców Podlasia - męczennikami za wiarę, a ich ciężką sytuację na bieżąco przedstawiała polskiej opinii publicznej prasa zagraniczna.

 

Co wiadomo o losach tych, którzy wrócili z zesłania?

Po odzyskaniu niepodległości zesłańcy do guberni orenburskiej podjęli starania o zwrot skonfiskowanych gospodarstw, z czym wiązały się liczne problemy natury prawnej. Część z nich znalazła się w gronie 31 osób, które 4 września 1927 r., w trakcie peregrynacji cudownego obrazu Matki Boskiej Kodeńskiej z Siedlec do Kodnia, otrzymały papieski krzyż Pro Ecclesia et Pontifice oraz Złote Krzyże Zasługi.

 

Jak z perspektywy lat i tej wiedzy o sprawie unickiej, jaka posiadamy dzisiaj, należy ocenić postawę zesłańców?

Stanowili oni elitę moralną i intelektualną grekokatolików południowego Podlasia. Potrafili przez dziesięciolecia skutecznie koordynować opór przeciwko zbiurokratyzowanemu aparatowi państwa rosyjskiego i - co więcej - robili to skutecznie, nie poddając się pomimo czasami niewyobrażalnej wręcz skali prześladowań. Fenomen opornych, bezkompromisowo wiernych Kościołowi rzymskokatolickiemu unitów był w ówczesnej Europie zjawiskiem bez precedensu.

Źródło:
;