Wywiady
“Żywy pomnik”, który wymaga codziennej troski
W ubiegłą niedzielę przeżywaliśmy XXI Dzień Papieski pod hasłem “Nie lękajcie się!”. O tym, jak wielką odpowiedzialność noszą stypendyści Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia opowiada ks. Dariusz Kowalczyk, prezes fundacji.
Łukasz Kaczyński: Wcielenie w życie słów “Nie lękajcie się!” będących hasłem tegorocznego Dnia Papieskiego to wielkie wyzwanie. Skąd pomysł na takie motto?
Ks. Dariusz Kowalczyk: - Problem lęku jest wielkim wyzwaniem dla każdego człowieka, ponieważ pojawia się on w różnych momentach. W każdym z nas są takie naturalne lęki, jak lęk przed śmiercią, przed cierpieniem czy przed katastrofą, która może nastąpić. Są w nas też obawy związane z codziennością - kiedy podejmujemy jakieś wyzwania, nową pracę lub kiedy jesteśmy pierwszy raz w jakiejś roli.
Pandemia, która trwa już od kilkunastu miesięcy też chyba nie pozostaje bez wpływu na nas.
- Owszem, pandemia wytworzyła w nas nowe lęki. W końcu wiele osób straciło życie, niektórzy z nas stracili swoich bliskich. Ponadto zamknięcie, z którym zetknęliśmy się w tym czasie sprawiło, że niektórzy odczuwają lęk przed wyjściem do świata realnego, na otwartą przestrzeń. Wielu z nas zamknęło swoje życie w mediach społecznościowych i w świecie wirtualnym i do dziś tam czuje się najbezpieczniej. Podobne obawy moglibyśmy wymieniać w nieskończoność, ale mam wrażenie, że gdzieś u podstaw mimo wszystko jest ten lęk egzystencjalny. Być może jak nigdy wcześniej uświadamiamy sobie, że nasze życie jest kruche, w tym wymiarze kończy się śmiercią. Z drugiej jednak strony trafiamy na słowa Jezusa po zmartwychwstaniu: “Nie lękajcie się!”. Uznaliśmy, że to jest odpowiedź na nasz strach, którą teraz chcemy usłyszeć.
Czym od lat jest Dzień Papieski?
- Dzień Papieski od zawsze był systematyczną pracą. Od 21 lat odsłaniamy kolejne wymiary papieskiego nauczania. Nie chcemy zapomnieć o tym pontyfikacie. Św. Jan w swoim pierwszym liście napisał, że w miłości nie ma lęku, że spełniona miłość usuwa lęk, bo lęk kojarzy się z karą. My chcemy wrócić do tego dynamizmu ewangelicznego. Wierzymy, że tam, gdzie jest prawdziwa miłość, prawdziwe zaangażowanie, prawdziwe oddanie, tam nie ma lęku.
Jakie jest przesłanie tegorocznego Dnia Papieskiego w niewątpliwie trudnej sytuacji polskiego Kościoła w kontekście jego słabości?
- My chcemy znaleźć przede wszystkim ewangeliczną odpowiedź na to, co się dzieje, a ona zawsze jest tylko jedna - nawrócenie. Nawrócenie konsekwentne, stałe i przez wszystkich. Innej drogi do odnowy Kościoła po prostu nie ma. Jest również kontekst społeczny, tu szczególnie chodzi o młodych ludzi - dla wielu z nich Jan Paweł II to jest mem, jakaś prześmiewcza narracja. Musimy spokojnie o nim opowiadać, pokazywać jego wielkość, pokazywać fakty, żeby nie spłycić tej osoby, żeby niektórzy jej nie odsunęli od siebie. To jest potężny proces, który się dzieje. Jest to efektem zarówno dezinformacji i odrzucenia papieża, a także głębokiej nieznajomości jego osoby. Bardzo łatwo wmówić to młodym ludziom, którzy nie mieli z nim kontaktu. Drugi proces, który się dzieje i mam nadzieję, że będzie się dział z jeszcze większym rozmachem, to obrona papieża poprzez ukazywanie prawdy o nim. To jest dla nas najważniejsze.
Mówi się, że stypendyści FDNT są “żywym pomnikiem” Jana Pawła II. Czy tak rzeczywiście jest?
- To jest takie sformułowanie nieco na wyrost, którego się trochę lękamy. Dla stypendysty to niewątpliwie pewne wyróżnieni i godność, ale też niesamowicie duża odpowiedzialność. Jednak jest to odpowiedzialność dla nas wszystkich, ponieważ ten “żywy pomnik” wymaga codziennej troski, codziennej formacji.
Jakie działania podejmujecie w kontekście wspomnianej formacji?
- My ze stypendystami na obozach czy rekolekcjach codziennie mamy kwadrans z Janem Pawłem II. Czytamy fragment jego nauczania, medytujemy cały dzień i potem w małych grupach się dzielimy naszymi refleksjami. Staramy się wszyscy czytać Jana Pawła II, żeby później wedle tego kształtować swoje życie.
Co ksiądz myśli, patrząc przez tych 21 lat na stypendystów?
- Przez ten czas udało mi się poznać wielu stypendystów i absolwentów. Widzę za każdym razem jacy to są wspaniali ludzie, którzy naprawdę przyjmują na siebie odpowiedzialność w życiu osobistym, w swoich rodzinach i w życiu zawodowym. Ta ich postawa potwierdza wielki sens tego dzieła. Zdaję sobie sprawę z ogromu wyzwań, przed którymi stoimy, ponieważ dzisiejszy młody człowiek to nie jest ten sam młody człowiek, który był 21 lat temu. To jest zupełnie inny kontekst społeczny i religijno-kościelny. Ale kiedy widzę, jacy są ci stypendyści, to rzeczywiście zyskuję motywację, żeby dalej to robić. Niektórzy biskupi twierdzą wręcz, że to prawdopodobnie jeden z najważniejszych sposobów upamiętnienia papieża, bo to jest realna inwestycja w konkretnego młodego człowieka.