Imieniny: Wiesława Leokadii Joanny

Wydarzenia: Międzynarodowy Dzień Przeciwdziałania Korupcji

Prezydent Komorowski: Jan Paweł II papieżem polskiej wolności

Jan Paweł II był papieżem polskiej nadziei na wolność, a później był papieżem polskiej wolności, rozumianej i definiowanej poprzez Ewangelię – mówi KAI Bronisław Komorowski. Prezydent RP dodaje, że Jan Paweł II rozumiał wolność również jako akceptację dla innych, dla ludzi innych wyznań, religii i światopoglądów - otwartą na człowieka z całym jego skomplikowaniem. „Mam wielką wdzięczność do Papieża, że był Papieżem tak rozumianej wolności” – podkreśla.

 

Za bezprecedensowe wydarzenia Bronisław Komorowski uznaje wizytę papieża w polskim Sejmie w czerwcu 1999 r., która „niosła ogromny ładunek papieskiego zaangażowania w strategię rozwoju polskiej demokracji i w określenie jej aksjologicznych fundamentów” jak i jego wypowiedzi co do słuszności kierunku ku europejskiej integracji.

"Dla mnie nauczanie Jana Pawła II jest ważnym punktem odniesienia w życiu osobistym, ale i w odniesieniu do służby dla niepodległego, demokratycznego państwa - przyznaje.

A oto pełen tekst rozmowy KAI z Bronisławem Komorowskim, Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej:

KAI: Panie Prezydencie, kim dla Pana osobiście jest Jan Paweł II i co mu Pan zawdzięcza?

Bronisław Komorowski: Dla mnie Jan Paweł II był cząstką mojego życia. Należę do pokolenia ludzi „Solidarności”, dla których był on ważnym punktem odniesienia. Siłą rzeczy mój osobisty stosunek do Jana Pawła II związany jest z ogromną wdzięcznością. W pierwszym rzędzie za to, że był papieżem polskiej nadziei na wolność. I to w czasach, kiedy trudno było mówić o innych nadziejach w tej sferze. A później był papieżem polskiej wolności, rozumianej i definiowanej poprzez Ewangelię, nieoddzielającym wolności od odpowiedzialności.

Był to długo trwający pontyfikat z daleko idącymi skutkami dla Kościoła, także Kościoła rozumianego jako obecność w indywidualnej wspólnocie każdego z nas, a więc i mojej. Przez całą moją młodość aż po wiek dojrzały był dla mnie kimś ważnym i bliskim. Zazwyczaj – w poprzednich pokoleniach – papież był kimś odległym, zmieniającym się, a dla każdego katolika bliższy był proboszcz. Z Janem Pawłem II było odwrotnie: to on trwał, był kimś bliskim, a proboszczowie się zmieniali.

KAI: Jakie spotkania, momenty posługi Jana Pawła II, pozostawiły szczególny ślad na pańskim życiu?

- Pierwszy ważny moment to moment, kiedy został papieżem. Wracałem do domu na Mokotowie z teczką pełną bibuły, a na ulicach widziałem jakieś szczególne poruszenie. Coś się działo, ludzie szeptali, powiedziałbym: szumiał wiatr. Po chwili, w tramwaju, dowiedziałem się, o co chodzi. Z wielkim wzruszeniem na progu mieszkania zakomunikowałem to żonie, ale ona już wiedziała.

A kiedy Papież przyjechał do Polski w czerwcu 1979 r., byłem w służbie porządkowej na Krakowskim Przedmieściu przy pomniku Kopernika. Jako działacza opozycji korciło mnie bardzo, aby coś zamanifestować, choć Kościół prosił, by nie przynosić transparentów politycznych i nie prowokować władz. Wraz z Krzysiem Łazarskim, podziemnym drukarzem, a dziś profesorem, pobiegliśmy do jednego z punktów kontaktowych na Tamce. Na jakimś prześcieradle napisaliśmy farbą: „Kościół z narodem, naród z Kościołem”. Była to parafraza znanego hasła partyjnego: „Partia z narodem, naród z partią”. Kiedy Ociec Święty nadjeżdżał w papamobile z prymasem Wyszyńskim, zauważyłem srogi wzrok kardynała. Zamarłem, ale po chwili zwrócił Papieżowi uwagę na ten napis. Papież wyraźnie się uśmiechnął, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Był to dla mnie moment wielkiego tryumfu.

Moje pierwsze osobiste spotkanie z Janem Pawłem II nastąpiło w 1991 r. Byłem wówczas wiceministrem obrony narodowej ds. społeczno-wychowawczych. Niedługo przedtem w strukturach wojska powstał Ordynariat Polowy, o co zresztą wnioskowałem. Do programu ówczesnej papieskiej wizyty udało się z niemałym trudem wprowadzić spotkanie z żołnierzami. Chodziło o to, by wojsko odczuło papieską akceptację dla zmian, jakie się w Polsce dokonują. Spotkanie to odbyło się na lotnisku w Zegrzu w zachodniopomorskim. Okazało się, że Ojciec Święty szalenie wojsko lubi. Trudno się zresztą dziwić, gdyż był synem żołnierza zawodowego. Jako młody wiceminister zostałem Papieżowi przedstawiony i mogliśmy chwilę porozmawiać. Czułem się bardzo wyróżniony.

KAI: Czy nauczanie Papieża stanowi swego rodzaju busolę dla obecnego Prezydenta Rzeczpospolitej? W czym się to realizuje?

– Mam nadzieję, że stanowi istotną busolę przede wszystkim dla Kościoła: zarówno hierarchicznego, jak i tego, który wszyscy współtworzymy. Ja również. Dla mnie nauczanie Jana Pawła II jest raczej ważnym punktem odniesienia w życiu osobistym, ale i w odniesieniu do służby dla niepodległego, demokratycznego państwa. Jan Paweł II był dla mnie Papieżem wolności, pokazującym jak ku niej zmierzać, ale i jak odpowiedzialnie z niej korzystać.

KAI: Mówimy o „Papieżu wolności”. Jak rozwinąłby Pan ten temat, także w kontekście zbliżającej się rocznicy 25-lecia przemian 1989 roku?

– Okres pontyfikatu Jana Pawła II przypadł na dwie epoki w życiu narodu, które ściśle są ze sobą związane. Najpierw była to droga do wolności z Janem Pawłem II, a później droga poprzez polską wolność. Na etapie dochodzenia do wolności rola Papieża polegała na tym, że dawał siłę i wiarę społeczeństwu. Bez tego niezwykłego źródła energii ruch Solidarności byłby znacznie słabszy. Polacy poczuli się w pewnym sensie ubezpieczeni poprzez to, że nasz rodak jest papieżem, a nad nim i nad nami jest Opatrzność. Można więc było bardzo serio traktować wezwanie: „Nie lękajcie się!”.

Duże znaczenie miały także bezpośrednie działania Kościoła na rzecz odzyskania wolności. Najpierw była to opieka nad ludźmi represjonowanymi, poczynając jeszcze od czasów przedsolidarnościowych, która szczególnie została rozwinięta w stanie wojennym.
Rola Kościoła polegała z jednej strony na podtrzymywaniu nadziei, że walka o wolność i prawa człowieka ma sens i szansę na zwycięstwo. Z drugiej strony Kościół powstrzymywał narastanie radykalnych tendencji w podziemiu solidarnościowym. Większość ludzi działających w opozycji demokratycznej zakładała ewolucyjne, powolne zmienianie naszej rzeczywistości. Podobnie patrzył na ten problem Kościół, stąd tak mocne akcenty na szukanie rozwiązań kompromisowych, na temperowanie co bardziej ”szalonych” głów – i w Kościele, i poza nim.

Ta postawa rozsądku umożliwiła po latach znalezienie kompromisu w sferze politycznej. Okrągły stół odbył się z udziałem przedstawicieli Kościoła i z jego błogosławieństwem. Nie ukrywam, że byłem wtedy radykalnym działaczem podziemia i nie akceptowałem okrągłego stołu. Był on dla mnie źródłem niepokoju, bałem się, że komuniści nas po prostu oszukają. Miałem wrażenie, że gotowi są podzielić się władzą, ale tylko po to, aby odpowiedzialność za bankructwo państwa spadła także na opozycję. Na szczęście rzeczy potoczyły się inaczej. Okrągły stół doprowadził do wyborów z 4 czerwca 1989 r. i stuprocentowego zwycięstwa obozu wolności, pomimo ograniczeń w częściowo tylko demokratycznych wyborach.

KAI: Bardzo często podkreśla się rolę Papieża Wojtyły w upadku komunizmu. Na jego niezbywalne zasługi w tym dziele wskazuje np. Michaił Gorbaczow, podczas gdy Lech Wałęsa wskazuje raczej siebie... A co Pan o tym sądzi?

– Nie wolno powtarzać błędu, który popełniono w okresie międzywojennym. Z powodu politycznego zacietrzewienia jedni próbowali pozbawić marszałka Piłsudskiego poczucia dumy i sukcesu z powodu zwycięstwa nad bolszewikami, mówiąc, że to była zasługa Francuzów, a inni, że to ręka Matki Bożej, która spowodowała cud nad Wisłą.

Ja w cuda wierzę i my jako naród przeżywamy cud wolności. Jako przedstawiciel pokolenia Solidarności staram się przeżywać ten cud codziennie. Jednak cuda dokonują się głównie poprzez ludzi, zatem w cudzie wolności ma swój udział cały naród polski i inne narody, które marzyły o wolności, czasami działały na rzecz wolności, czasami się o nią biły. Mają w tym swój udział także sprzyjające okoliczności, takie jak kryzys w ZSRR, pierestrojka, przegrany wyścig zbrojeń itd.; ma swój udział i Lech Wałęsa, i Gorbaczow, i Jan Paweł II.

Jaka była rola Papieża? Po prostu: był naszym nauczycielem wolności! Nigdy nie podjąłbym się mierzenia zasług poszczególnych ludzi jakąś menzurką czy centymetrem. Po prostu: ma on ogromny udział, bo jego słowa oddziaływały na nas, na 10 milionów członków Solidarności, z których każdy ma jakąś cząstkę swojego udziału w wolności. A z kolei te 10 milionów oddziaływało na Jana Pawła II, budując jego poczucie siły i wiary. Jeśli zaczniemy oddzielać zasługi papieskie od zasług narodu, a zasługi Lecha Wałęsy porównywać z zasługami kogoś jeszcze innego, to zabrniemy w ślepy zaułek.

KAI: A później Papież pomagał nam kształtować wolność, kiedy ona nastała...

- Jan Paweł II rozumiał wolność – i nas tego uczył – jako odpowiedzialność za siebie i za innych: za rodzinę i wspólnoty, w których się żyje. Wreszcie jako odpowiedzialność za wspólnotę wiary, czyli Kościół i za wspólnotę narodową. Niemożliwe było położenie fundamentów pod wolne i demokratyczne państwo, nie tylko bez udziału związków zawodowych, ale i bez udziału Kościoła.

Jan Paweł II definiował wolność również jako akceptację dla innych. Akceptację dla ludzi innych wyznań czy religii, ludzi innych światopoglądów, otwartą na człowieka z całym jego skomplikowaniem i ze wszystkimi uwarunkowaniami, w jakich przychodzi mu żyć. Mam wielką wdzięczność do Papieża, że był Papieżem tak rozumianej wolności.

Wizyty Jana Pawła II w wolnej Polsce były sygnałem nie tylko wielkiego zainteresowania tym, co się u nas dzieje, ale pokazywały jego głębokie zaangażowanie w polskie przemiany. Z jego ust padały jednoznaczne słowa potwierdzające słuszność przyjętej przez Polskę drogi, czemu towarzyszyła troska o to, jak ta wolność jest zagospodarowywana. Doskonałym tego przykładem było jego wystąpienie w polskim Sejmie w czerwcu 1999 r. Było to wydarzenie bezprecedensowe, pierwsza wizyta Głowy Kościoła w narodowym Parlamencie. Niosło ono ogromny ładunek papieskiego zaangażowania w strategię rozwoju polskiej demokracji, w określenie jej aksjologicznych fundamentów.

Bez precedensu i niesłychanie brzemienna w polityczne skutki były też wypowiedzi Jana Pawła II co do słuszności kierunku ku europejskiej integracji. Doceniają to nawet osoby jak najdalsze od Kościoła. Nie wiadomo, jaki byłby wynik referendum akcesyjnego bez słynnych słów Jana Pawła II: „Od unii lubelskiej do Unii Europejskiej”. Stanął on wyraźnie po stronie prozachodniego kursu polskiej polityki. Wynikało to także z jego myślenia o Europie jako wspólnocie, do której Polska zawsze należała i w której winna aktywnie uczestniczyć. Musiało to wiązać się również z jego pozytywną oceną działania Unii Europejskiej, gdyż nie obawiał się radzić swojej ojczyźnie, aby tam wstąpiła.

KAI: Zarazem jednak wciąż apelował, by Europa zachowała swoje dziedzictwo i nie wyrzekała się chrześcijańskich korzeni.

– Jan Paweł II miał w tym absolutną rację i tak postrzegał rolę Polski. Staramy się być temu wierni. Jako Polska opowiadamy się za takim kształtem integracji europejskiej, w której nie zostaną zrealizowane żadne apokaliptyczne scenariusze: nie zagrozi nam utrata wiary przodków czy polskich obyczajów. Wejście do Unii było postawieniem na modernizację Polski przy zachowaniu świata wartości. Realizuje się przecież nasze odwieczne marzenie, by być krajem nowoczesnym, integrować się, gdyż wtedy jesteśmy mocniejsi, ale przy zachowaniu tego, co stanowi istotę naszej odrębności i tożsamości: duchowości i tradycji.

KAI: W 1999 r. papież mówił w Sejmie: „Wyzwania stojące przed demokratycznym państwem domagają się solidarnej współpracy wszystkich ludzi dobrej woli – niezależnie od opcji politycznej czy światopoglądu wszystkich, którzy pragną razem tworzyć wspólne dobro Ojczyzny”. Jak wyglądamy – Polska i Polacy – w świetle tych słów dziś, po 25 latach od odzyskania wolności?

- Chciałoby się, żeby wszyscy mówili i myśleli Janem Pawłem II – i w polityce, i w Kościele. Ale nie żyjemy w raju, dlatego papieskie słowa trzeba traktować jednocześnie jako wyzwanie i wezwanie, jako postulat do przemyślenia.

Jest tu pewien problem natury fundamentalnej, dlatego że demokracja z założenia jest ustrojem, w którym musi się toczyć pewien spór; muszą być akcentowane różnice. Demokracja realizuje się poprzez istnienie partii. Partia zaś z definicji jest jakąś cząstką, a nie całością. Mechanizm demokratyczny ma to do siebie, że różnicuje ludzi, i tak musi być. Wolę bowiem demokrację z jej kłopotami od fasadowej „jedności narodowej” z czasów komunistycznych. A skoro tak, to kluczowe pytanie brzmi: Jak ograniczyć sferę naturalnego w demokracji konfliktu, jak ograniczyć ryzyko przekroczenia pewnej bariery, która stanowi zagrożenie dla funkcjonowania wspólnoty państwa, społeczeństwa, narodu? Na to pytanie powinniśmy stale sobie odpowiadać, konfrontując własne działania i poglądy z potrzebą budowy wspólnoty szerszej niż nasze własne środowisko czy grupa.

KAI: Co chciałby Pan powiedzieć papieżowi Franciszkowi, będąc w Rzymie z okazji kanonizacji?

- To Ojciec Święty jest gospodarzem tej wizyty... Dla mnie jest to zawsze okazja, żeby podzielić się zarówno troskami, jak i nadziejami. Nie ukrywam, że to wszystko, co przyszło razem z nowym pontyfikatem papieża Franciszka jest źródłem mojej nadziei. Trzymam kciuki i wspieram całym sercem koncepcję Kościoła ubogiego, a więc bogatego wartościami. Wspieram dążenia do tego, by jak najmniej było w Kościele fasady, a jak najwięcej treści wyrastającej wprost z fundamentów wiary.

Spotkanie z papieżem jest zawsze spotkaniem z autorytetem moralnym, ale – z uwagi na szczególną pozycję tego urzędu – także politycznym. Najbliższa rozmowa z Franciszkiem będzie okazją do podzielenia się polskimi obawami związanymi z tym, co się dzieje na Ukrainie. Myślę, że będzie okazja do wyrażenia nadziei co do ewentualnych działań ekumenicznych pomiędzy Kościołami Wschodu a chrześcijaństwem zachodnim, co wynika także ze szczególnego usytuowania Polski na mapie Europy. Myślę, że ta kwestia może wywoływać szczególne zainteresowanie obecnego papieża, tym bardziej, że mieliśmy w naszym kraju tak niezwykłe wydarzenia jak wizyty patriarchy Moskwy i Wszechrusi – Cyryla oraz głowy Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego – abp. Światosława Szewczuka.

KAI: Jan Paweł II jest błogosławionym, niebawem świętym Kościoła katolickiego. Świętych prosimy o pomoc, o wstawiennictwo. Czy zdarza się Panu modlić za pośrednictwem Jana Pawła II?

– Oczywiście. Jestem cząstką Kościoła, a święci są elementem mojego funkcjonowania w świecie wiary. Ilekroć będę myślał o potrzebie wdzięczności za polską wolność, o okazywaniu tej wdzięczności także Opatrzności Bożej, tyle razy będę się modlił do Jana Pawła II – Papieża wolności.

KAI: Wracamy do początku rozmowy: „Kościół z narodem, naród z Kościołem”.

- (śmiech) Zdecydowanie tak, na zasadach poszanowania wzajemnej autonomii.

KAI: Dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiali: Marcin Przeciszewski i Tomasz Królak

Autor: Marcin Przeciszewski i Tomasz Królak

Źródło: KAI